Moim zdaniem

Czego oczekiwać, gdy nie oczekujesz?

Kilka dni temu zaproponowałam szwagierce, że zaopiekuję się w weekend jej synkiem, a moim chrześniakiem, nie wiedząc, że teściowa zaoferowała jej wcześniej to samo. Mały, gdy tylko usłyszał, co się święci, zaczął radośnie podskakiwać i wołać:

– Ja nie chcę do babci, ja chcę do Wioli!

Czy znaleźliście się kiedyś w podobnej sytuacji? Czy mieliście jakiś plan, ale zainspirowani nowym pomysłem zrobiliście coś zupełnie innego? Nieważne, czy to w życiu codziennym, podczas zakupów czy podczas urządzania wnętrz – jestem pewna, że nie raz przydarzyło Wam się coś podobnego.

Takie 'wpadanie' na nowe idee jest wbrew pozorom bardzo stymulujące i niesamowicie potrzebne. Tak powstają moje najlepsze projekty i pomysły. Na przykład mój przedpokój miał oryginalnie być cały czarny. Przypadkowe znalezienie tapety w palmy sprawiło, że zmieniła mi się cała koncepcja wystroju tego pomieszczenia:

busy13ja13.jpg

A moja sypialnia? W początkowych planach miała być zielona. Zobaczenie jednego zdjęcia w internecie przekonało mnie, że szary będzie lepszym wyborem...

lackikeabedroom1331.jpg

Wracając do Rickiego, mojego czteroletniego chrześniaka - zaparł się mały uparciuch i nie było siły, aby przemówić mu do rozsądku. W ten sposób Ricky zjawił się u nas w sobotni poranek. Mieliśmy z nim mnóstwo radości, tym bardziej, że buzia mu się nie zamyka:

- A co robisz? A dlaczego? A co to znaczy? A kiedy... A po co...???

Nie wiem, czy Wy też macie ten problem, ale w naszym domu mieszka skarpetkowy potwór, za sprawą którego pojedyncze skarpetki dwoją się i troją. Długo nie wiedziałam, co z nimi robić (bo przecież wyrzucać szkoda), aż wpadłam na pomysł zrobienia z nich zabawek. Weekend upłynął nam radośnie na tworzeniu skarpetkowych pacynek i robieniu przedstawień. Ricky wspaniale spędził czas... i to też wcale nie był jego oryginalny plan na spędzenie tego sobotniego popołudnia :)

puppets13.jpg
puppets132.jpg

Uwaga! Na blogach DIY!

Zauważyłam na blogach wnętrzarskich (ale nie tylko) pewną, bardzo ciekawą rzecz... Zdaje się, że każdy szanujący się bloger tworzy różnego rodzaju DIY (z ang.: zrób to sam). Czy Wy też zwróciliście już na to uwagę? Oczywiście ja nie jestem wyjątkiem i często powtarzałam na łamach InteriorsPL, że jeśli można coś zrobić samodzielnie, to po co przepłacać? Zresztą obecna sytuacja ekonomiczna bardziej zachęca do oszczędzania, niż wydawania i zamiast wydawać kilkaset euro na lampę, wolę sobie zrobić podobną za 50 euro! Innym motorem napędzającym 'poruszenie DIY'owskie' (pozwólcie, że tak to bedę nazywała) jest chęć ochrony środowiska lub frustracja - nie wiem, jak Wy, ale ja wspaniale się relaksuję majsterkując. Poza tym obmyślanie, jak coś zrobić wspaniale rozwija szare komórki mózgowe! To lepsze od krzyżówek :)

DIY opętało cały świat, a rozwój internetu tylko się do tego przyczynił. Czujemy tą nieprzemożoną chęć podzielenia się z resztą świata zdjęciami naszego DIY . Potrzebujemy akceptacji i upewnienia się, że to, co zrobiliśmy ma sens, a pisanie o tym na blogu ma nas w tym upewnić.

Pytanie tylko, czy samodzielne robienie czegoś jest naprawdę warte poświęcenia godzin pracy i czasu? Tworzenie różnych projektów DIY jest z pewnością sposobem na stworzenie wnętrza z charakterem oraz metodą na zaoszczędzenie, jednak trzeba uważać, aby nie przedobrzyć. Dwie lub trzy ozdoby wykonane metodą decoupage'u w salonie będą jego niewątpliwą ozdobą, jednak zawalenie całego wnętrza własnoręcznie wykonanymi wazonikami, obrazkami i pudełeczkami decoupage'owymi będzie z pewnością jak igła w oku.

Dlaczego Wy tworzycie DIY? Czy zgadzacie się ze mną, że to stało się tak popularne, że można już mówić o DIY'owskim poruszeniu?

Poniżej kilka moich projektów DIY, które prezentowałam na blogu:

mojeDIYprzeglad13.jpg
wiolapodpis.jpg

Moim zdaniem

Uważam, że ludzie zbyt poważnie podchodzą do urządzania swoich domów. Cały sekret polega na tym, aby się tym cieszyć. Design nie jest jak małżeństwo - nie musimy z nim żyć do końca naszych dni! Zgadzacie się ze mną?

Moje nowy świeczniki, oczywiście zrobione przeze mnie :)

Jak uniknąć beżowej tragedii

Opowiem Wam dziś historię mojej znajomej, która kupiła niedawno dom. Podczas, gdy robotnicy zakładali podłogi, listwy przypodłogowe i drzwi, ona planowała... wiedziała dokładnie, ile wyda na kuchnię, ile na meble, ile na farby... miała spokojną głowę, ponieważ wszystko miała dopięte na ostatni guzik. Nie przewidziała tylko jednego. Że kupno najtańszej farby będzie równało się tragedii. 

Podczas wypadu do marketu budowlanego, gdzie kupowałą najpotrzebniejsze rzeczy do domu, natknęła się na wyprzedaż farb w kolorze "magnolia'. Jest to niesamowicie popularny kolor na Wyspach i jednocześnie moja zmora. Zabiłabym producenta, gdybym mogła! Ale wracając do znajomej - ucieszyła się niesamowicie, że udało jej się znaleźć tak tanią farbę i bez namysłu chwyciła kilka wiader z zamiarem pomalowania CAŁEGO DOMU w tym kolorze: "no bo przecież to taki ładny, neutralny kolor. Wszystko do niego będzie pasowało". 

Oczywiście nie muszę mówić, że jej wnętrza są tragiczne. Piękne meble, cudowne podłogi i ta okropna 'magnolia' na ścianach tworzą parodię wnętrz z katalogów. Wiecie dlaczego? Ponieważ utarło się ogólne przekonanie, że do beżów wszystko pasuje. Nie wiem kto, gdzie i jak wpadł na ten pomysł, ale wierzcie mi na słowo, że ta osoba nie miała pojęcia, o czym mówiła. 

Pisałam o tym już w Szkole Pięknego Wnętrza, ale powtórzę jeszcze raz - każdy kolor ma swój podkolor, czyli bazę kolorystyczną. Tak, jak nigdy nie połączylibyście pomarańczowego z różowym, nie powinniście łączyć beżowego na bazie różowego (kolor o nazwie 'magnolia') z drewnianymi podłogami i sofą, których podkolorem jest pomarańczowy. Urządzanie domu to nie tylko zakup mebli i zasłon - to proces, w którym ciągle trzeba dokonywać decyzji i planować - nie tylko wydatki. 

Bardzo mocno Was proszę, abyście unikali nieprzemyślanych zakupów skuszeni promocyjną ceną. Proces podejmowania decyzji w sklepie ułatwicie sobie nosząc przy sobie próbki kolorów, tkanin i podłóg. Natalie z bloga Natty by Design wpadła na pomysł pomalowania patyczków farbami, którymi pomalowała swój dom. W ten sposób podczas zakupów zawsze wie, co będzie u niej kolorystycznie pasowało, a co nie:

wallpaintsample13.jpg

Foto: Natty by Design

Ja poszłabym jeszcze o krok dalej i zamocowała tam jeszcze próbki tkanin i podłóg.

Teraz tylko muszę pomyśleć nad tym, jak dać znajomej delikatnie do zrozumienia, że powinna przemalować ściany???

wiolapodpis.jpg

Moje przygody z lampą-ananas

Po głowie już od jakiegoś czasu chodził mi pomysł, aby kupić sobie lampę-ananas. Szukałam, pytałam i nic. A jeśli już były, to kosztowały majątek. Śmieszy mnie to, po niby lampy designerskie, ale jednak wyprodukowane w Chinach. Mam wrażenie, że ostatnio wszystko jest Made in China, a Wy? Ubrania, dekoracje, biżuteria, sprzęt elektroniczny, zabawki...

Może dlatego tak bardzo lubię sklep TK&Maxx? To w nim kupiłam ręcznie malowaną zastawę z Włoch, kubki z Portugalii, dekoracje z Indii, itp. itd. Ale wracając do tematu lamp. Wkurzyłam się ostatecznie wczoraj wieczorem i obiecałam sobie, że sama sobie zrobię moją wymarzoną lampę. Chwyciłam za nożyczki, papier i taśmę malarską i zaczęłam kombinować. Nie chcę zapeszać, ale jak na razie produkcja lampy idzie mi świetnie! Skończyła mi się jednak w pewnym momencie taśma maskująca i musiałam dziś jechać do sklepu, żeby kupić więcej. Przy okazji udałam się na zakupy i kupiłam sandałki i koszulkę... oczywiście Made in China. 

Połowa lampy już gotowa!Jeśli się zepnę, uda mi się już dziś wieczorem ją skończyć. A później już tylko malowanie, szukanie odpwiedniego klosza i pochwalenie się Wam z efektem końcowym :) Ściskam,PS. Dziękuję za Wasze miłe komentarze pod poprzednim postem. Ciekawiły mnie Wasze opinie odnośnie zmian w biurze, nie sądziłam jednak, że będą aż tak pozytywne :) Kochane jesteście!

PS. 2. Od wczoraj działa mój sklepik z galeriami ściennymi. Zajrzyjcie tutaj, jeśli marzy Wam się ogromna galeria zdjęć rodzinnych - na przykład taka, jak w moim salonie: