Kilka miesięcy temu (chociaż wydaje się, że o wiele dawniej), zrobiłam mały remont w kuchni. Mój mąż smacznie spał po nocce, a mnie chwyciło ADHD (tak sobie żartobliwie nazywam mój zapał do pracy). Bardzo podobają mi się boazerie do połowy ściany i przymierzałam się do zrobienia takowej na ścianie za stołem. Gdy w głowie zapalało się czerwone światełko z myślą 'nie poradzisz sobie sama' od razu wmawiałam sobie "Jak to? Ja mam czegoś nie potrafić?' I z tą determinacją wzięłam się do pracy.
Boazeria - brzmi skomplikowanie, ale wbrew pozorom było łatwiej, niż myślałam! Grunt do dobry klej, ostra piła i dokładne odmierzanie obcinanych kawałków listw. I tak krok po kroku, systematycznie powstało to:
Poniżej kilka zdjęć, które udało mi się zrobić podczas pracy, a które przybliżą Wam proces tworzenia boazerii:
Zdjęcia nie są ani ładne, ani ostre, ale uwierzcie mi - ciężko się skoncentrować na ostrości zdjęć, gdy praca wre ;)
Użyłam trzech różnych rodzajów listw drewnianych, ponieważ zależało mi na eleganckim wykończeniu, które będzie również pełniło rolę półki na obrazki i inne ozdobne drobiazgi. Klej spełnił swoje zadanie - dzięki niemu nie mamy niepotrzebnych dziur w ścianach, a praca była przyjemnością. Na przedostatnim zdjeciu możecie zobaczyć, że wystarczyło zabezpieczyć łączenie trzech listw taśmą malarską - niczym więcej, tak mocno chwyta!
Ewentualne luki, które mogły powstać przy łączeniu dwóch listw razem, wypełniłam wypełniaczem do drewna, który po wyschnięciu trzeba zetrzeć papierem ściernym.
Boazerię pomalowałam na biało, resztę ścian na ten sam kolor, który mamy w przedpokoju. No i eraz myślę "A może by tak zrobić coś takiego na reszcie ścian w kuchni?'. Jak myślicie?
Ściskam mocno i do usłyszenia jutro,
PS. Właśnie sobie uświadomiłam, że zupełnie zapomniałam pisać po angielsku! No nic - od jutra znowu zacznę :) Teraz uciekam do fryzjera :)