boazeria

6 najgorszych dekoracyjnych wpadek

Błędy się zdarzają. Każdemu. Czasem są spowodowane naszym niedopatrzeniem, czasem zwykłą niechęcią, ale popełnianie gaf ma swój urok :) Uczymy się wyciągać z nich wnioski i uważać, żeby na przyszłość nie popełnić tej samej wpadki.

Jeśli chcecie znać moją opinię, uważam że błędy dekoracyjne są bardzo podobne do błędów życia codziennego. Czasem wynikają z osobistych gustów, czasem z zasobów portfela, ale najważniejsze to zdać sobie sprawę z tego, gdzie, co i jak zrobiliśmy źle, wyciągnąć z tego wnioski i starać się, aby w przyszłości nie popełnić tego samego une erreur.

bledy142.jpg

CO JEST JEDNAK NAJGORSZE?

Przygotowałam dla Was listę największych dekoracyjnych wpadek. Przeczytajcie ją dokładnie i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy któraś z wymienionych poniżej rzeczy znajduje się w Waszym mieszkaniu? A może macie kilka z nich?

1. Kasetony sufitowe: przeżytek lat 80 :) Nie wierzycie mi? Zadajcie sobie w takim razie pytanie - kiedy ostatnio widzieliście w magazynie lub telewizji piękne wnętrze z takim sufitem? Dawno temu, prawda? :) Jak możecie uniknąć tego błędu w przyszłości, podczas kolejnego remontu? Pozbądźcie się ich :) Jeśli problemem jest krzywy sufit, użyjcie białej boazerii.

2. Jeśi już mowa o boazerii... zwykła, polakierowana boazeria (z tak starym lakierem, że jest już żółciutki) to kolejna wpadka wnętrzarska. Wszystko, co musicie zrobić, aby się jej pozbyć, to wyszlifować drewniane panele i zabejcować je na nowy kolor lub po prostu pomalować tym samym kolorem, co reszta ścian! Lubicie styl skandynawski? Przemalujcie je na biało!

3. Wykładzina dywanowa - zwłaszcza ta bordowa, pomarańczowa, niebieska czy zielona, które były super modne w latach 80 :) Nie zrozumcie mnie źle - nie ma nic złego w wykładzinach, jednak te stare kolory są już takie passe! Zamieńcie ją, na przykład, na wykładzinę PVC przypominającą drewnianą podłogę (które naprawdę do złudzenia przypominają prawdziwe drewno!) i ozdóbcie dodatkowo pięknym dywanem. Wasze wnętrze odmieni się nie do poznania! Obiecuję!

4. Kolorowe zlewy, wanny i miski sedesowe. Pamiętacie je jeszcze? Są najczęściej różowe, czsem beżowe... zdaje się, że nigdzie już ich nie można kupić, jednak nadal czasem można jes spotkać w niektórych wnętrzach. Jest to wpadka spowodowana najprawdopodobniej brakiem pieniędzy, czasem zwykłym przyzwyczajeniem... Po co wymieniać coś, co nie jest popsute? Znacie kogoś, kto jeszcze tak mieszka? Ja w swoim otoczeniu mam dwie takie osoby. U jednej zupełnie nie rozumiem tej łazienki, ponieważ znajoma ma bzika na punkcie remontów i zmian w domu! Ta sama łazienka- starościnka, wyglądałaby wręcz jak z katalogu z białym zlewem i wanną, o toalecie nie wspomnę.

5. Wszystko w tym samym kolorze - od podłogi po sufit. Wnętrze wygląda, jakby ktoś wylał na nie puszkę farby. Jak uniknąć tego błędu? Wystarczy wprowadzić kroplę koloru! Nowy dywan, zasłony i poduszki powinny zdziałać cuda. Im bardziej stonowany kolor pokoju, tym żywsze wybierzcie kolory dodatków...

6. Suszone/sztuczne kwiaty - są błędem wnętrzarskim, jeśli jest ich wszędzie mnóstwo, są duże i w przypadku roślin sztucznych - naprawdę widać, że nie są prawdziwe. Sztuczne kwiaty będą wyglądały, jak najprawdziwsze, jeśli będą zrobione z jedwabiu. Owszem, są dość drogie, ale nikt, nawet przez chwilę patrząc na nie, nie pomyśli, że nie są prawdziwe!

bledy141.jpg

NO I CO TERAZ?

Teraz, gdy znacie już 6 najgorszych, dekoracyjnych wpadek z łatwością możecie ich uniknąć w przyszłości, podczas kolejnego sprzątania lub remontu. Niech nasze mieszkania ewoluują razem z nami. Jeśli my się rozwijamy, dlaczego nasze wnętrza nie miałyby robić tego samego??? Co o tym sądzicie?

Najlepszy antydepresant

- To nie cebule wyciskają mi łzy z oczu... to przebywanie w tej kuchni... - Czy macie czasem ochotę wyjść z kuchni, trzasnąć drzwiami i nigdy więcej tam nie wrócić? Ja nigdy, ponieważ moja kuchnia działa na mnie jak antydepresant. Chyba śmiało mogę rzec, że jest również ulubionym miejscem przesiadywania moich gości (latem, bo zimą wybierają grzanie się przy kominku w salonie :)).

Ten post dedykuję wszystkim tym, którzy pytali mnie ostatnio o zdjęcia i parę szczegółowych informacji na temat mojej kuchni:

kuchniaoswiacach13.jpg

1. Moje ulubione narzędzie kuchenne? Actifry Tefal - da się w nim zrobić zdrowe frytki na jednej łyżeczce oleju i bez smrodu w domu!

2. Znienawidzone narzędzie? Żelazko... nie znoszę prasować :)

3. Boazerię na ścianie za stołem zrobiłam sama z kilku desek! Całość kosztowała kilkanaście euro i nie wymagała jakiś szczególnych umiejętności. Długie deski zostały po prostu przyklejone do ściany za pomogą mocnego kleju (chwycił od razu!), następnie pomalowane na biało, dając efekt drogiej i eleganckiej boazerii. Szczegółowy opis, jak ją zrobiłam, znajdziecie TU.

kuchniaoswiacach133.jpg

4. W spiżarni znajduje się wszystko, co mogłoby zagracić kuchnię, czyli zamrażalka, pralka, deska do prasowania, miotły, mikrofala, kosz na śmieci i karma dla psów. Poza tym całe mnóstwo foremek do pieczenia, książek kucharskich, wielkich garnków, środków czystości, ręczników, obrusów i serwetek, sadzonek w doniczkach i miliona innych drobiazgów, które nie są używane przez nas na co dzień.

5. Marzy mi się wymiana krzeseł na inne i przemalowanie stołu... najprawdopodobniej ciemną bejcą.

6. W przyszłym roku sprzedam lampy znad stołu i wymienię je na inne - większe i bardziej dramatyczne.

7. Kuchnia od pół roku jest bez rolety na oknie - marzy mi się nowa, ale ciągle brakuje czasu na jej uszycie.

8. Cyferki, które są przyczepione do wiklinowych koszy z Ikea zamówiłam u Al z Czary z Drewna.

9. Obrazy z wyciętymi wzorami liści kupiłam kilka lat temu w TK&Maxx.

kuchniaoswiacach132.jpg
kuchniaoswiacach136.jpg
kuchniaoswiacach131.jpg
kuchniaoswiacach135.jpg
kuchniaoswiacach137.jpg

Jak sama zrobiłam boazerię

Kilka miesięcy temu (chociaż wydaje się, że o wiele dawniej), zrobiłam mały remont w kuchni. Mój mąż smacznie spał po nocce, a mnie chwyciło ADHD (tak sobie żartobliwie nazywam mój zapał do pracy). Bardzo podobają mi się boazerie do połowy ściany i przymierzałam się do zrobienia takowej na ścianie za stołem. Gdy w głowie zapalało się czerwone światełko z myślą 'nie poradzisz sobie sama' od razu wmawiałam sobie "Jak to? Ja mam czegoś nie potrafić?' I z tą determinacją wzięłam się do pracy.

Boazeria - brzmi skomplikowanie, ale wbrew pozorom było łatwiej, niż myślałam! Grunt do dobry klej, ostra piła i dokładne odmierzanie obcinanych kawałków listw. I tak krok po kroku, systematycznie powstało to:

Poniżej kilka zdjęć, które udało mi się zrobić podczas pracy, a które przybliżą Wam proces tworzenia boazerii:

Zdjęcia nie są ani ładne, ani ostre, ale uwierzcie mi - ciężko się skoncentrować na ostrości zdjęć, gdy praca wre ;) 

Użyłam trzech różnych rodzajów listw drewnianych, ponieważ zależało mi na eleganckim wykończeniu, które będzie również pełniło rolę półki na obrazki i inne ozdobne drobiazgi. Klej spełnił swoje zadanie - dzięki niemu nie mamy niepotrzebnych dziur w ścianach, a praca była przyjemnością. Na przedostatnim zdjeciu możecie zobaczyć, że wystarczyło zabezpieczyć łączenie trzech listw taśmą malarską - niczym więcej, tak mocno chwyta! 

Ewentualne luki, które mogły powstać przy łączeniu dwóch listw razem, wypełniłam wypełniaczem do drewna, który po wyschnięciu trzeba zetrzeć papierem ściernym. 

Boazerię pomalowałam na biało, resztę ścian na ten sam kolor, który mamy w przedpokoju. No i eraz myślę "A może by tak zrobić coś takiego na reszcie ścian w kuchni?'. Jak myślicie?

Ściskam mocno i do usłyszenia jutro,

PS. Właśnie sobie uświadomiłam, że zupełnie zapomniałam pisać po angielsku! No nic - od jutra znowu zacznę :) Teraz uciekam do fryzjera :)