Irlandia

20 paradoksów i irlandzkich szaleństw

Lubię tę Wyspę. Ale czasem zupełnie nie rozumiem, o co tu chodzi! No bo posłuchajcie...

  •  Pory roku są czasem zupełnie pomieszane, a lato i zima tylko tym różnią się od wiosny i jesieni, że troszeczkę rzadziej pada... Choć tak naprawdę nie przesadzę, jeśli napiszę, że występuje tu tylko jedna pora roku... deszczowa. Każda inna pogoda jest odstępstwem od normy.

  • Śnieg pada tu bardzo rzadko. Owszem, temperatury schodzą do zera, czasem nawet do -1 lub -3 stopni, ale... najczęściej na tym się kończy. Niech to Was jednak nie zwiedzie. Zamieszkujący wyspę Polacy często powtarzają, że tutaj zimą jest zimniej, niż u nas w Ojczyźnie! Mają rację. U nas mróz jest suchy, tutaj jest wilgotny, przez co ma się wrażenie, że przenika aż do kości. Brrrrr....

  • A skoro już mowa o śniegu, to muszę napisać, że tutaj nie ma zimowych opon, a tubylcy zupełnie nie wiedzą, jak jeździć autem, gdy drogi są oblodzone. Kiedy mój chrześniak obchodził kilka lat temu swoje pierwsze urodziny, hrabstwo Kerry i Limerick było zasypane dziesięcio-centymetrową warstwą śniegu. Mieszkamy w wyżynnej miejscowości i żeby się z niej wydostać najpierw musimy zjechać ze stromej górki, żeby później wjechać pod dużą górę. Wszystko szło dobrze i już-już mieliśmy się rozpędzić, żeby wspiąć się autem na górę, kiedy utknęliśmy za samochodem, który ślizgał się jak oszalały. Co się okazało? Jego opony były tak łyse, że sterczały z nich druty!
Paradoksy Irlandii
  • O każdej porze roku można tu spotkać ludzi w krótkich rękawkach, sandałach, czy miniówkach. Latem to jeszcze ujdzie, bo czasem jest ciepło (!), ale zimą dziewczyny trzęsą się jak osiki, ale kurtki czy płaszcza nie założą. Ba! Nawet ich przy sobie nie mają. Największym szokiem jest dla mnie jednak chodzenie na bosaka...

  • 2-4 nad ranem w weekend. Irlandczycy wracają po imprezie do domów. Dziewczyny niosą buty w rękach i idą boso. Napiszę tylko tyle... poobklejane gumami do żucia chodniki (PS. Za wyplucie gumy na chodnik grozi kara pieniężna!), wymiociny, stłuczone butelki, śmieci, temperatura do 10 stopni... Wyobrażacie sobie to?

  • Kilkumiesięczne niemowlaki mają gołe stopy i głowy. Dlaczego? Bo od noszenia czapeczki włosy robią się ‘brzydsze’, a bez bucików dziecko się hartuje... Oczywiście latem to przejdzie, ale zimą mnie zawsze szokuje.

  • Czy wyszlibyście kiedyś w pidżamie na miasto? Co musiałoby się stać, żebyście tak się publicznie pokazali? Bo wiecie... tutaj to jest na porządku dziennym. Już się nawet temu nie dziwię, choć raz się prawie udusiłam kurczakiem słodko-kwaśnym widząc, jak dziewczyna ubrana w różową pidżamę w białe serduszka wchodzi do chińskiej restauracji odebrać zamówienie. Czasem widzę w sklepach matki z dziećmi – wszyscy w brudnych pidżamach... o 3 po południu! Czy Wy wiecie, o co chodzi, bo ja nie mam zielonego pojęcia?
Paradoksy i szaleństwa Irlandii
  • To samo tyczy się papilotów. Matki, żony, córki, ciotki, babcie przed imprezą zawijają papiloty i paradują tak cały dzień po mieście.

  • Noszenie dresów jest również na porządku dziennym. Panowie często ubierają koszulki z kolorami ulubionej drużyny piłkarskiej, panie chodzą w nich 24/7.

  • Prawie połowa moich irlandzkich znajomych sprząta w swoich domach raz na kilka tygodni.

  • Czy wiedzieliście, że po Irlandii można jeździć samochodem nawet, gdy obleje się kurs na prawo-jazdy?

  • Niektóre drogi są tak wąskie, że zbliżając się do zakrętu trzeba zatrąbić, żeby dać znać ewentualnemu kierowcy jadącemu naprzeciw, że nadjeżdżamy.

  • Ludzie bezrobotni jeżdżą najnowszymi samochodami...

  • W blokach nie wolno trzymać psów.

  • Kupno coca-coli lub innego gazowanego napoju w barze jest droższe od kupna piwa!
Paradoksy irlandzkie
  • Słodycze w sklepach są tańsze od warzyw i owoców.

 

  • Osoby bezrobotne lub z kartą medyczną płacą tylko kilkaset euro za sztuczne zapłodnienie, podczas gdy pracujące muszą zapłacić kilka tysięcy.

 

  • W barach wieczorem muzyka jest puszczana tak głośno, że trzeba krzyczeć, żeby z kimś porozmawiać.

 

  • Drzwi otwierają się zawsze do środka. Osoby o większej tuszy mają problem z wejściem do mikroskopijnych wielkości publicznych toalet.

 

  • Okna otwierają się na zewnątrz... Mieszkanie na wyższym piętrze równa się brudnym oknom. No bo jak tam wsadzić rękę, żeby je umyć?

O innych moich spostrzeżeniach na temat Irlandii przeczytacie w poście Irlandia: tutaj trawa jest zawsze bardziej zielona, a niebo bardziej błękitne oraz 15 rzeczy, których nauczyłam się przez lata mieszkania w Irlandii.

Jestem ciekawa, jakie są Wasze lub Waszych znajomych spostrzeżenia odnośnie tej Wyspy? Są pozytywne czy negatywne?


Irlandia: tutaj trawa jest zawsze bardziej zielona, a niebo bardziej błękitne

Osiem lat mieszkania w Irlandii, setki godzin poświęcone zwiedzaniu kraju, tysiące zrobionych zdjęć, milion niezapomnianych wrażeń i nowych doświadczeń. Mniej więcej tak przedstawiają się moje statystyki odkąd tu zamieszkałam. Byłam w każdym hrabstwie, widziałam największe atrakcje, a jednak nadal nie mogę napisać, że już wszystko widziałam.

Nauczyłam się, że tu nie można się zgubić, a pozorne błądzenie zawsze zaprowadzi mnie na wspaniałe, dzikie plaże lub do urokliwych miasteczek. Jedno jest pewne – jest to kraj kolorowy (z przewagą zielonego ma się rozumieć). Nie lubię dużych miast, bo te zupełnie zaprzeczają mojej teorii barwnego, przyjaznego państwa. Tu wszyscy są zestresowani, zabiegani... jeśli chcecie zobaczyć, poznać i zasmakować prawdziwą Irlandię musicie oddalić się od wygody dużych miast i spędzić trochę czasu podróżując. Zdziwicie się cierpliwością kierowców, pysznym jedzeniem wyłowionym kilka godzin wcześniej z oceanu, smakiem gorącej whiskey...

Zakochacie się w cudownych krajobrazach, które niby wszędzie są takie same, ale zmieniają się ciągle jak w kalejdoskopie. Być może nawet zawiedziecie się irlandzką, nieprzewidywalną pogodą!

Więcej o zwyczajach i nietypowych zachowaniach Irlandczyków przeczytacie w moim poście o 15 rzeczach, których nauczyłam się przez lata mieszkania w Irlandii.

 

podroze_po_irlandii30.jpg

Co musicie wiedzieć podróżując po Zielonej Wyspie:

  1. Podróżując samochodem, np. po Ring of Kerry lub Connemara natkniecie się w miejscach na nietypowe korki w postaci owiec chodzących po jezdni. Z gracją i bez pośpiechu będą sobie szły drogą dając Wam mnóstwo czasu na zrobienie im fajnych zdjęć.
  2. Natkniecie się na trzy rodzaje dróg: autostrady, zwykłe drogi i drogi wiejskie, które będą tak ciasne, że na ostrych zakrętach będziecie musieli używać klaksonu, aby zasygnalizować samochodom z naprzeciw, że nadjeżdżacie.
  3. Autostrady mają zazwyczaj dwa pasy: lewy jest do normalnej jazdy, prawym jeździ się tylko, gdy wyprzedza wolniej jadące auta.
  4. Autobusy są prawie zawsze spóźnione, a godziny przyjazdów i odjazdów są tylko umowne.
  5. Promy, statki i kutry rybackie kursują mniej więcej co godzinę. Czasem jest to jedyny sposób, aby dostać się na leżącą nieopodal wyspę (na przykład wyspę Clare) lub uniknąć kilkugodzinnej jazdy lądem – pokonanie dystansu samochodowym promem w poprzek zajmie Wam niecałe pół godziny, a na pokładzie znajdziecie toalety, sklep z przekąskami i miejsce, z którego możecie podziwiać oddalający się ląd.
  6. Podróżując będziecie potrzebowali ubrania na cebulkę, w tym ciepłego swetra, nieprzemakalnej kurtki z kapturem i nieprzemakalnych butów. Pogoda naprawdę może Was tu zaskoczyć, nawet latem. Pamiętajcie, że na plaży i w górach zawsze jest zimniej i wietrzniej, niż w mieście.
  7. Jeśli zapragniecie kupić w sklepie butelkę wina, jednak macie tą wspaniałą ‘wadę’, że wyglądacie na młodszych, niż jesteście w rzeczywistości, bez paszportu się nie obejdzie. Sklepy nie uznają polskiego dowodu osobistego.
  8. A skoro już mowa o alkoholu, w przeciwieństwie do Polski nie kupicie go o każdej porze dnia i nocy. Rząd irlandzki ustalił godziny, w których można zaopatrzyć się w procentowe trunki: w tygodniu od 10.30 rano do 22.00, w weekendy od 12.30 do 22.00
  9. W większości barów, restauracji i hotelów będziecie mieli dostęp do darmowego Wi-Fi
  10. Bez przejściówki do urządzeń elektrycznych się nie obejdzie, ale niektóre polskie wtyczki będą pasowały do irlandzkich kontaktów... za pomocą nożyczek lub ostro zakończonego pilniczka do paznokci. Najpierw wyłączcie prąd z kontaktu za pomocą guziczka, który znajduje się obok. Nożyczkami opuście w dół malutką dźwignię, która znajduje się w trzeciej, tej dodatkowej dziurce kontaktu i trzymając ją tak w tej pozycji w pozostałe dwie dziurki włóżcie polską wtyczkę.
  11. Walutą Irlandii jest Euro, ale w Północnej Irlandii obowiązuje Funt szterling.
  12. W restauracjach i barach wodę do picia dostaniecie za darmo.
  13. Palenie papierosów jest zabronione w miejscach publicznych: palić możecie w specjalnie wyznaczonych do tego miejscach (usytuowanych z reguły na tyłach budynku).


podroze_po_irlandii39.jpg

Dlaczego warto tu przyjechać?

Ale koniec już mojego gadania. Chcę, żebyście zobaczyli Irlandię moimi oczami. I kto wie? Może zakochacie się w niej jak ja i spotkamy się gdzieś kiedyś podczas wspinaczki na jedną z najwyższych gór Croagh Patrick (ja będę tą, która ciągle przystaje i robi masę zdjęć) lub na promie płynącym na wyspy Aran... Bo naprawdę warto się tu wybrać i zobaczyć, że trawa zawsze jest tu bardziej zielona, a niebo bardziej błękitne. Domki są bardziej kolorowe, a ludzie bardziej przyjaźni. 

podroze_po_irlandii8.jpg
podroze_po_irlandii25.jpg
podroze_po_irlandii4.jpg

15 rzeczy, których nauczyłam się przez lata mieszkania w Irlandii

Już za kilka dni w Irlandii zapanuje pijaństwo, szaleństwo i zabawa. Dzień Świętego Patryka kojarzy się wszystkim nie tyle z kolorem zielonym, co właśnie Irlandią. U nas jest to dzień wolny od pracy, gdzie najpierw obowiązkowo idzie się na paradę, żeby później zabrać całą rodzinę do baru. Pamiętam moje zszokowanie, gdy pierwszy raz w ten dzień weszłam do pubu zapełnionego biegającymi po nim... dziećmi! Tu to jednak nic niezwykłego. Ot, tradycja. Oczywiście dzieciom alkoholu się nie serwuje. Piszę to, żeby nie było żadnych niejasności, choć statystyki mówią coś zupełnie innego... Średnia wieku próbowania alhoholu po raz pierwszy to 7 lat!

Do Irlandii przyleciałam w lutym 2006 roku – młoda, niedoświadczona, pierwszy raz za granicą. Zielona, jak ta wyspa, na której wylądowałam. Początkowo mało widziałam i niewiele doświadczyłam robiąc wszystkie nadgodziny w pracy, jakie tylko mogłam dostać. Z upływem czasu zaczęłam jednak dostrzegać powtarzające się schematy. Historie, które jak to historie - lubią się powtarzać: czasem mnie zaskakują, czasem rozśmieszają, innym razem sprawiają, że aż mi ręce opadają... Są jednak, a ja przyzwyczaiłam się do nich. Wszak są moim chlebem powszednim...

Oto czego przez te lata nauczyłam się o tubylcach ziemii Eire:

  1. Irlandczycy są bardzo wyrozumiali. Jeśli powie się ‘przepraszam, mój angielski nie jest najlepszy’ uśmiechną się i powiedzą, że mamy lepszy angielski, niż oni mają polski. Najśmieszniejsze jest to, że każdy zawsze Wam tak odpowie. Czy oni uczą się tego w szkole???
  2. Są przyjaźni (zwłaszcza w małych miasteczkach i we wioskach): uwielbiam przejeżdżać przez małe miejscowości – wszyscy pozdrawiają się machnięciem ręki (choć częściej zwykłym kiwnięciem palca znad kierownicy)
  3. Lubią ogień: gdy w deszczowy lub wietrzny dzień zapytasz irlandczyka, jakie ma plany na wieczór, na bank Ci odpowie, że będzie się grzał przy kominku (choć nie musi to oznaczać, że zrobi to u siebie w domu. W starych barach i restauracjach nadal jeszcze są kominki, których używa się w chłodniejszy dzień). I tu śmieszna rzecz, którą zauważyłam: jeśli nie zamkniesz za sobą drzwi po wyjściu z lub wejściu do pokoju, w którym pali się ogień, urwanie głowy gwarantowane ;)
  4. Lubią jeść w restauracjach i barach – może jestem starej daty, ale gdy mieszkałam jeszcze w Polsce, do restauracji chodziło się tylko na specjalne okazje lub spotkania biznesowe. Tutaj każdy powód jest dobry, aby zjeść poza domem: spotkanie ze znajomymi, przerwy w pracy, zakupy...
  5. Uwielbiają herbatę z mlekiem. Robią ją przy byle okazji i piją kilkanaście razy dziennie (co najmniej). Mój mąż, jego cała rodzina i wszyscy znajomi na ziołowe herbatki nawet nie spojrzą, ale maniakalnie wręcz popijają bawarki. Nie daj Boże zrobicie sobie herbatę bez zaoferowania zrobienia jej również domownikom...
  6. Lubią dziwne kanapki. W jakim byłam szoku, gdy po raz pierwszy zobaczyłam, że ktoś je kanapkę z bananem, lub chleb z serem i cebulowymi czipsami :)
  7. Gdy są chorzy piją gorącą whiskey. Raz spróbowałam się tak kurować. Następnego dnia oprócz przeziębienia leczyłam potężnego kaca.
  8. Koszenie trawy jest święte: im większa i lepsza kosiarka, tym bardziej zazdrosny sąsiad. Im piękniejszy trawnik, tym bardziej zazdrosna cała ulica :)
  9. Lubią fast-foody: gdy Irlandczyk idzie do baru się upić, możecie być pewni, że nad ranem spotkacie go zamawiającego frytki z serem, bekonem i sosem czosnkowym oraz burgera.
  10. Uwielbiają komentować pogodę: choć w 90% przypadków konwersacja brzmi ‘Ale mamy dziś brzydką pogodę. A jutro ma być jeszcze gorzej’
  11. Narzekają na dentystów: a Ci są baaaardzo drodzy. Za kanałowe leczenie jednego zęba możecie zapłacić nawet do 800 euro!
  12. Mają problem z myciem okien: wszystkie okna otwierają się na zewnątrz. Jeśli mieszka się w piętrowym budynku, trzeba się sporo naskakać po wysokiej drabinie, żeby je umyć!
  13. Biorą ślub bardzo późno: normą jest, że irlandzkie pary są ze sobą co najmniej 10 lat, zanim postanowią się pobrać. Wszyscy jednak zgodnie twierdzą, że najlepszy czas na zawarcie związku małżeńskiego jest po trzydziestce (do nich też należał mój mąż).
  14. Lubią razić po oczach: moją zmorą jest podróżowanie autem w nocy. Niestety zauważyłam, że około 60% irlandzkich kierowców zbyt późno wyłącza długie światła oślepiając kierowców z naprzeciw. Gdy zapytałam kolegę, czy tak robi odparł, że i owszem. Czeka, aż kierowca z naprzeciw pierwszy zgasi światła... Szaleństwo.
  15. Znają mnóstwo Polaków. Jeśli poznacie nowego Irlandczyka, na bank zapyta Was, skąd jesteście (akcent nas zawsze zdradzi). Gdy tylko usłyszy, że z Polski, przygotujcie się na historię o tym, jak pracował (a jeśli nie on, to na pewno ktoś z jego rodziny) z Polakami i jak ciężko pracującym narodem jesteśmy. Czasem jednak można usłyszeć ‘From Holland!?!’ pełnym nadziei głosem. Niestety nadzieja szybko ustępuje miejsca zawiedzeniu, gdy go poprawimy... No cóż...
czego_sie_nauczylam_w_Irlandii_14.jpg

Ja na emigracji (a skoro o tym już mowa, czy znacie już życiowe obrazki strony Na emigracji? Wspaniale oddają charakter życia poza granicami kraju!) znalazłam swój dom. Gdyby ktoś w 2002 roku powiedział mi, że tak potoczą się losy mojego życia wyśmiałabym go. Zaczynałam właśnie studia, wynajęłam mieszkanie w Poznaniu, byłam zakochana... świat stał przede mną otworem... świat ten w Polsce ma się rozumieć. Ileż się zmieniło od tamtego czasu! Ale jeśli to wszystko stało się, żebym mogła znaleźć się tu, gdzie jestem dzisiaj, nie zmieniłabym ani chwili :)

Czy byliście kiedyś w Irlandii? Co Was w niej najbardziej zaskoczyło? Ja do teraz nie mogę przyzwyczaić się do dwóch kranów – jeden z lodowatą wodą, drugi z wrzątkiem :) Ale wiecie co kocham w niej najbardziej? Te krajobrazy! Wyżyny, wzgórza, bliskość oceanu , zielone pola i pastwiska... wiosną najpiękniesze, mieniące się ferrią kolorów i barw. I co z tego, że pada? Jeśli pada, żeby było tak pięknie, to niech sobie pada dalej!

czego_sie_nauczylam_w_Irlandii_141.jpg