Po raz kolejny Friday's Decor Doctor miał ograniczone budżetem pole do popisu. Maksymalną suma, jaką mogłam przeznaczyć na ocieplenie wizerunku tego kącika było 350 zł (bez kosztu lampy wiszącej). Nie narzekam jednak, ponieważ bardzo lubię takie wyzwania :) Jak Wam podobają się wprowadzone przeze mnie zmiany?
Zapraszam tutaj do obejrzenia zdjęcia pokoju z przed.
Jeśli, tak jak właścicielka powyższego mieszkania, lubicie wnętrza nowoczesne, zachowajcie ostrożność, ponieważ łatwo możecie popełnić błąd. Najczęściej pojawiającym się problemem w pomieszczeniach urządzonych w tym stylu jest to, że wydają się zbyt zimne. Zauważcie, że przed wprowadzonymi przeze mnie zmianami, w pokoju znajdowały się same kanciate bryły: sofa, stolik kawowy, szafka...nawet dwie pufy! To one były winowajcami nieprzytulnie wyglądającego salonu. Odwróciłam od nich uwagę dwoma trikami:
- Użyłam motywu koła w postaci naklejki ściennej z motywem zegara (rozwiązanie tańsze od prawdziwego czasomierza tych rozmiarów) oraz ogromnej lampy wiklinowej (która została przemalowana, aby wpasowała się w wystrój wnętrza).
- Wprowadziłam warstwy: kilka poduszek na sofie oraz kompozycja na szafie skutecznie odwracają wzrok od kantów mebli.
1. Poduszka - Art Madam; 2. Lampa - Ikea; 3. Naklejka ścienna zegar - Naklejki Salamandra; 4. Poduszka - Zara Home; 5. Lampa podłogowa - Leroy Merlin.
Kolorami, które już zastałam w salonie były szary, biały, czarny i czerwony: połączone razem wyglądały bardzo formalne. Pokój aż się prosił o użycie dodatkowego koloru. Wybrałam pomarańczowy, który wprowadzony ostrożnie w dodatkach sprawił, że kącik wypoczynkowy nabrał zupełnie innego wymiaru: zdaje się zapraszać teraz wołając "Usiądź i odpocznij! Jestem taaaaki przytulny!'
Do usłyszenia dziś wieczorem w kolejnej, drugiej dzisiaj dawce inspiracji w serii postów Friday's Decor Doctor.