Zrób to sam

Świąteczne, ręcznie robione ozdoby: wieniec na drzwi i dywanik pod choinkę

W naszym domu nie ma typowo polskich lub iście irlandzkich Świąt. Zarówno my, jak i nasza rodzina wyrobiła sobie swoje własne, dostosowane do własnych potrzeb tradycje, aby obie strony były zadowolone i poczuły magię Świąt. Tak naprawdę wszystkie tradycje przyszły zupełnie naturalnie, bez umawiania się, czy planowania...

Jemy dwie świąteczne kolacje – jedną obowiązkowo u nas w Wigilię (według polskiego zwyczaju) i drugą w pierwszy dzień świąt u mojej szwagierki (wedle irlandzkiego), a prezenty otwieramy o północy z Wigilii na Boże Narodzenie (żeby było sprawiedliwie). Zawsze przy tym jest masa śmiechu, są gry planszowe, mnóstwo alkoholowych trunków i wygłupów.

Świąteczna ozdoba na drzwi. Wieniec z bombek. InteriorsPL.com

Tegoroczne Święta zdaje się będą szczególnie wyjątkowe, bowiem Wigilię najprawdopodobniej spędzimy w gronie większym, niż zazwyczaj – z naszymi przyjaciółmi, którzy od lat są dla nas jak rodzina. Dla mnie to ogromne wyzwanie – jeszcze nigdy nie przyrządzałam świątecznej kolacji dla tylu dorosłych i dzieci! Ale uwielbiam, gdy w naszym domu jest mnóstwo ludzi, więc nie narzekam i cieszę się szalona na nadchodzące dni, planowanie i cały ten świąteczny rozgardiasz.

Jak na skrzydłach wzięłam się za dekorowanie domu wczoraj wieczorem. Razem z D. ubraliśmy choinkę i ułożyliśmy pod nią prezenty. Przy okazji powstał własnoręcznie robiony dywanik pod choinkę, który zrobiłam ze starej, białej zasłony i resztek tiulu, który od lat zalegał mi w szufladzie. Bez szycia i w zaledwie 15 minut powstało to:

Zrób to sam. Dywanik pod choinkę. InteriorsPL.com

Wystarczyło odmierzyć średnicę choinki (mi wyszło 37 cm) i narysować na materiale okrąg o odpowiednim rozmiarze. Pomocna okaże się tu ręka małżonka, kawałek nitki (37 cm) i ołówek: mąż jeden kawałek nitki trzyma na środku materiału, a my przywiązanym do nitki ołówkiem rysujemy okrąg. Obiecuję, że narysowane koło wyjdzie równe!

Jak sobie dałam radę bez igły i nitki? Tiul przykleiłam do spodu ‘dywanika’ za pomocą gorącego kleju w pistolecie. Tak, to takie proste (i na dodatek wytrzymałe)! Dywanik pod choinkę dodatkowo ozdobiłam złotymi naklejkami.

Zrób to sam. Dywanik pod choinkę. InteriorsPL.com

Zupełnie inna świąteczna ozdoba powstała na drzwi zewnętrzne: stary wieniec zyskał drugie życie po obklejeniu go złotymi bombkami. Tutaj ponownie niezastąpiony okazał się gorący klej w pistolecie: bombki po prostu kolejno i cierpliwie przyklejałam do szkieletu wieńca. Drzwi zewnętrzne już-już prawie sią udekorowane w 100%. Moim zdaniem brakuje im światełek na bluszczowych kulach, co sądzicie?

Świąteczna ozdoba na drzwi. Wieniec. InteriorsPL.com
Świąteczna ozdoba na drzwi. Wieniec. InteriorsPL.com

Przeczytałam właśnie, co napisałam powyżej i uświadomiłam sobie, że ten post brzmi jak reklama gorącego kleju (choć nim nie jest). Po prostu jeśli jak ja lubicie tworzyć i dekorować, pistolet okazuje się niezastąpiony. Ilu postów bez niego nie mogłabym napisać! Ile projektów bez niego by nie powstało! Ośmielę się nawet napisać, że jeśli jeszcze go nie macie, powinniście szepnąć słówko Mikołajowi... Bo takich prezentów nigdy nie za wiele! 


Lampa sputnik - DIY, trochę historii i gdzie ją kupić

Czy wiedzieliście, że lampa sputnik została stworzona na uczczenie pierwszego satelity, który okrążył ziemię w 1957r? Wkrótce potem, zainspirowana tym wydarzeniem powstała NASA, co z kolei zaowocowało boomem na wszelkie przedmioty związane z kosmosem. W tym naszej lampy, która jest bohaterką tego posta. Mówiąc o lampie sputnik każdy może mieć inne jej wyobrażenie i nie ma w tym nic złego, ponieważ od dziesiątek lat powstają jej coraz to nowsze formy, choć oryginalnie była to mosiężna lampa z wieloma ramionami (najczęściej od 7 do 15), na końcu których zamontowane były pojedyncze żarówki.  Mnie najbardziej urzekła ta trochę odstająca od oryginalnych, siedmioramiennych. Moim sercem zawładnęła jej patykowa odmiana!

To zachwycające widzieć, jak po tych wszystkich latach lampa nadal nie wyszła z mody. Obecnie to ikona designu. Pasuje w każdym wnętrzu: nawet tym urządzonym minimalistycznie lub bardzo nowocześnie.

 

Odmiany lampy i gdzie je kupić

Niestety nie udało mi się znaleźć wielu sklepów w Polsce, które zajmowałyby się ich dystrybucją. Głównie są to lampy ze stali, niklu i chromu. Przedziały cenowe tak różne, jak różne są prezentowane poniżej lampy. Niestety nie udało mi się znaleźć żadnych w kolorze złota lub miedzi, nad czym bardzo ubolewam. Wy też? No nic - puszka farby w spray’u odporna na temperatury powinna uwikłać się z tym problemem.

Gdzie kupić lampę sputnik. InteriorsPL.com

1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10.

 

DIY – jak samodzielnie zrobić patykową odmianę lampy

Tak długo podziwiałam zdjęcia pokoi oświetlonych sputnikami, że podziałała chyba siła autosugestii:

-Zrobię ją sobie sama. Coooo??? Ja nie dam rady??? Ja ze wszystkim daję sobie radę!

Trzy paczki patyków do szaszłyków, jedna wykałaczek, godzina malowania, kolejna klejenia i wpinania i miałam gotową lampę sputnik. Tak, to takie proste! 

Lampa sputnik DIY. Sputnik lamp DIY. InteriorsPL.com
  • Styropianową kulę przecięłam na pół i przykleiłam mocnym klejem na środku plafonu.
  • Zdjęłam abażury w lampie i taśmą malarską zabezpieczyłam wszystkie elementy, które nie nadawały się do malowania.
  • Na czubku kuli wpięłam kilkanaście wykałaczek. Dla pewności zabezpieczyłam je jeszcze gorącym klejem w pistolecie.
  • Po kilku patyków do szaszłyków przykleiłam drewniane kulki. Tak przygotowane patyki wpięłam w styropian i zabezpieczyłam je ponownie klejem.
  • Patyki i lampę pomalowałam kilkoma warstwami złotej farby w spray’u. Moja rada: patyki ułożyłam płasko na podłodze. Gdy wyschły z jednej strony, obróciłam je na kolejną i pomalowałam ponownie.
  • Patyki gęsto wpięłam w styropianową kulę.
  • Założyłam abażury.
  • Zawiesiłam lampę.

 

Jestem ciekawa, co Wy myślicie o tych lampach? Gdybyście mogli przyznać im punktację od 1 do 10, gdzie 10 jest najlepszą liczbą, co byście im dali? Podobają Wam się, czy nie za bardzo? Jaki jest Wasz styl lamp? 

 

Lampa w moim domu:

Lampa sputnik. Zrób to sam. DIY. InteriorsPL.com
Lampa sputnik. Zrób to sam. DIY. InteriorsPL.com
Lampa sputnik. Zrób to sam. DIY. InteriorsPL.com
Lampa sputnik. Zrób to sam. DIY. InteriorsPL.com

Mój przedpokój i jak łatwo namalować pasy na suficie

Przedpokój to chyba jedno z najbardziej ignorowanych miejsc w domu. Ograniczamy się do dekoracji ścian lustrem i kilkoma obrazkami (żeby nie było zbyt pusto). Stawiamy  w nim szafkę na buty, półkę na klucze i wieszaki na okrycia. Po co dekorować coś i wydawać pieniądze, jeśli nie będziemy spędzać tam mnóstwo czasu?

Pozwólcie, że zaprezentuję Wam mój przedpokój. Złamałam w nim chyba wszystkie podstawowe zasady dekorowania. Dlaczego? Bo wbrew pozorom to jedyne pomieszczenie w domu, gdzie możemy sobie na to pozwolić! Cokolwiek tu zrobimy, nie będziemy się z tym męczyć patrząc na to od rana do wieczora, jak na przykład w przypadku salonu, kuchni, czy sypialni. Szalone wzory i kolory które czasem tak Wam się podobają u innych, a z których rezygnujecie, ponieważ obawiacie, że będą męczyły oczy, w holu będą idealne!

Przedpokój. Pasy na suficie. InteriorsPL.com

 

Mój przedpokój jest dosyć ciemny: gdyby zamknąć w nim wszystkie dziewięć drzwi, jedynym źródłem światła byłyby drzwi wejściowe z kilkoma małymi okienkami. Nie przeszkodziło mi to jednak w pomalowaniu ścian ciemno- szarym, prawie czarnym kolorem. I jakby tego było mało, walnęłam sobie czarne pasy na suficie! I pomyśleć tylko, że jeszcze 6 lat temu, kilka miesięcy po przeprowadzce, nasz przedpokój wyglądał tak:

Przedpokój przed. InteriorsPL.com

 

Co z różnica! Ciemne kolory dają wrażenie luksusu, tajemniczości, i – nie oszukujmy się - są bardziej nowoczesne. Pasy na suficie zaskakują i w wąskich miejscach holu dają wrażenie przestrzeni. A jeśli już mowa o malowaniu sufitu, muszę napisać, że brzmi boleśnie, ale wcale tak nie było! Znalazłam wygodną metodę, jak dokładnie malować pasy na suficie bez bolącego później karku, czy ramion oraz bez brudzenia farbą wszystkiego naokoło.

  • będziecie potrzebować drabiny. Stańcie na niej tak, aby Wasza głowa była około 20-30 centymetrów od sufitu
  • zawsze malujcie pasy ręką umieszczoną prosto nad ramieniem, nie nad głową.
  • wałek trzymajcie całą dłonią. Początkowo trzymałam go tak, jak się trzyma długopis, ale szybko zauważyłam, że wyjeżdżam poza linie wyznaczone taśmą maskującą: miałam zbyt duże pole manewru nadgarstkiem! Gdy zaczęłam trzymać wałek całą dłonią, ograniczyłam ruchy nadgarstka i już nigdy nie wyjechałam za linię.
  • ZAWSZE pozbądźcie się nadmiaru farby z wałka. Niby to takie oczywiste, ale czy aby na pewno? Wiecie, że powiedzenie ‘mniej znaczy lepiej’ odnosi się tak naprawdę do malowania ścian, prawda? ;) Nie zachlapiecie sobie farbą podłogi i ścian, a tym samym zaoszczędzicie mnóstwo czasu, który później musielibyście przeznaczyć na sprzątanie.
  • taśmę malarską zawsze odrywajcie pod kątem 175 stopni. Zauważyłam, że gdy odklejałam ją pod innymi kątami, w niektórych miejscach taśma zaczęła odrywać farbę od sufitu. Róbcie to też delikatnie, nie spieszcie się. Nikt Was nie goni! Ja chcąc początkowo szybko zobaczyć gotowe pasy na suficie spieszyłam się z odrywaniem... Teraz muszę poprawić kilka pierwszych pasów.
Przedpokój. Pasy na suficie. InteriorsPL.com


Chcecie poznać mój trick, jak dekorować przedpokój? Ten jest prosty: po prostu poświęćcie mu trochę więcej uwagi, niż dotychczas. Sprawcie, żeby stał się bardziej przytulny. Ja dokonałam tego między innymi za pomocą:

  • lampy stołowej. To jeden z najprostszych dekoracyjnych tricków! Oświetlenie sufitowe strasznie spłaszcza wygląd pomieszczenia. W momencie, gdy zamontowałam dodatkowe gniazdko na ścianie (pisząc to mam na myśli mojego teścia. Dla mnie to nadal wyższy etap wtajemniczenia), a na konsolce ustawiłam lampę, hol stał się przytulniejszy. Dodatkowym plusem lampy jest jej wygląd – za dnia jest niczym innym, jak ozdobą: pięknym, białym psem.
  • dywanów. Robią teraz naprawdę wytrzymałe i odporne na wilgoć i zabrudzenia sizalowe dywany. Ich zaletą jest, że nie widać na nich żadnych włosów – nawet, gdy ma się jak ja dwa psy! Świetne widziałam jakiś czas temu w Tk&Maxx (mój pasiak jest stamtąd właśnie). Puste podłogi są taaaakie nudne!
  • roślin. Wszystkie, które znajdują się w moim przedpokoju są sztuczne, ponieważ niestety żywe nie przeżyłyby bez światła. Zieleń wspaniale współgra z ciemnymi ścianami, ożywia je i wprowadza element zaskoczenia: ‘Rośliny w przedpokoju???’
  • tekstur: sizalowe dywany, futrzana poduszka na krześle, metal, drewno, wiklina, porcelana...O ileż bardziej ciekawe wydaje się miejsce urządzone różnymi teksturami? Lśniące-chropowate, miękkie-twarde, sztuczne-naturalne... Te przeciwieństwa powinny znaleźć się nie tylko w przedpokoju, ale i każdym innym pomieszczeniu w domu!
  • ozdób ściennych. Od ogromnego lustra, aż po ściany całe w ramkach: od podłogi, aż po sufit. Przedpokój jest jednym z tych miejsc, gdzie możecie zaszaleć z dodatkami. Pamiętajcie: tutaj zupełnie jak na polu walki nie ma żadnych reguł! Wyobraźnia jest Waszym jedynym ograniczeniem.
  • kolorów i wzorów. Zarówno wyrazisty kolor ścian, jak i pasy namalowane na suficie wprowadzają element zaskoczenia. Przybyli goście zastanawiają się: ‘Jeśli tutaj jest tak, ciekawy jestem reszty domu’. Gwarantuję Wam, że nigdy nie zapomną Waszych wnętrz! Będą nimi oczarowani. Sekret tkwi w tym, żeby zrobić coś niespodziewanego od czasu do czasu. Dlatego jeśli podoba Wam się ta szalenie kolorowa lub wzorzysta tapeta, nie rezygnujcie z niej - zainstalujcie ją w przedpokoju!
Przedpokój. Pasy na suficie. InteriorsPL.com

 

Czy zwróciliście uwagę na nową, złotą lampę sputnik? To mój najnowszy projekt DIY. Już od dłuższego czasu podobały mi się te ‘patykowe’ lampy, ale za nic w świecie nie wydałabym na nie prawie tysiąca dolarów. Moja kosztowała zaledwie kilka euro i do jej zrobienia wykorzystałam plafon, który już wisiał w przedpokoju (na pewno zauważyliście na zdjęciach, że druga lampa nadal czeka na podobną metamorfozę. Za kilka dni i ona stanie się lampą-sputnik). Jeśli jesteście ciekawi, jak zrobić podobną lampę, zapraszam do mnie w piątek na post instruktażowy. Zdziwicie się, jakie to proste!

Kochani, jestem ciekawa, jak wyglądają Wasze hole? Są udekorowane czy niedokorowane? Czy poświęciliście im wystarczająco dużo czasu i pomyślunku? Trzy pierwsze osoby, które umieszczą w komentarzach pod tym postem zdjęcie swojego przedpokoju zyska moją jedną darmową opinię, co w nim zmienić, żeby było lepiej. Skorzystajcie z tego – jesteście tylko o krok od wnętrz swoich marzeń!

Przedpokój. Pasy na suficie. InteriorsPL.com
Przedpokój. Pasy na suficie. InteriorsPL.com
Przedpokój. Pasy na suficie. InteriorsPL.com
Przedpokój. Pasy na suficie. InteriorsPL.com
Przedpokój. Pasy na suficie. InteriorsPL.com

Jesienne dekoracje domu: kreatywne wazony z niczego

Mam ostatnio szczęście do wynajdywania fajnych rzeczy zupełnie za darmo! Jakiś czas temu pisałam, że upolowałam nogi metalowego stoliczka. Były wprawdzie mega zardzewiałe, ale po dokładnych oględzinach doktor Wiola zawyrokowała, że będą żyły. Rdza była tylko powierzchowna. Nic poważnego.

Na początku mojej ulicy stoi stary budynek, który kiedyś był salą taneczną, ale obecnie stoi i niszczeje. Powybijane szyby, krzewy rosnące w rynnach i te sprawy. Mijam go codziennie od ponad pięciu lat, ale nigdy nie zrobiłam dokładniejszych oględzin. Aż do niedawna.

Obeszłam go dookoła. Kilka starych, drewnianych drzwi (muszę sobie zanotować, że będą świetnym tłem do zdjęć), w tym jedne otwarte. Pierwsze pomieszczenie – sterty śmieci. Deska do prasowania, szczątki czegoś, co kiedyś było chyba meblami kuchennymi, zderzak od samochodu... Wrrr... Iść dalej, czy się poddać i wracać do domu? Eeee... idę dalej. Drugie pomieszczenie: sala taneczna z podium, na której z pewnością grała orkiestra i duuuuużo starych mebli! Bingo! Oczywiście większość po latach niszczenia nie nadaje się do użytku, z innymi zupełnie nie miałabym co zrobić, bo dom mamy już urządzony, ale przygruchałam sobie coś... Kilka szuflad (jedną z nich widzieliście już w akcji kilka postów temu), stare, szklane abażury i podniszczoną konsolkę, która po renowacji będzie stała w ogrodzie i służyła mi jako stolik do przesadzania kwiatów. Moje dekoracyjne ADHD nie zna granic :)

Po co mi szklane klosze od lampy, które przecież wyszły z mody jakieś 50 lat temu? Gdy tylko je zobaczyłam, wiedziałam, co chcę z nimi zrobić. Podpowiedź: farba w sprayu to najlepszy przyjaciel wszelkich metamorfoz!

Kiedyś klosz, dziś doniczka:

- ‘No dobrze, ale co zrobiłaś z dziurą na dnie klosza?’ –zapytacie. Wypełniłam ją dużymi kamykami. W ten sposób ziemia się z niej nie wysypuje, a woda ma którędy wypływać, gdy zbyt obficie podleję roślinę.

 

Zauważyłam u siebie pewną słabość... Oprócz zgarniania przedmiotów, którym można dać drugie życie, mam fioła na punkcie tworzenia wazonów praktycznie z niczego. W ciągu czterech lat działania bloga prezentowałam już, jak je zrobić z wiklinowych koszy, dyni, kieliszka do wina, flakonach po perfumach, słoiczkach, a ostatnio zrobiłam je nawet ananasa i czaszki (idealne na Halloween)! Pokazywałam zdjęcia moich bukietów w filiżankach do herbaty, starej porcelanie i metalowych puszkach. Co akurat mi się pod rękę nawinie. Kwiaty kocham i prawie ciągle mam jakieś w domu (obecnie przechodzę fazę fascynacji ozdobnymi kapustami), a nie każdy wazon pasuje do każdego bukietu. Poza tym wazon wcale nie musi być wazonem, zwłaszcza teraz, gdy kolorowe liście i gałązki np. jeżyn aż się proszą, żeby przyjść z nami do domu!

Układając w naczyniu kwiecistą aranżację możecie stanąć przed problemem ilości... Co zrobić, gdy pośrodku bukietu zrobi się ziejąca pustką dziura? Wykorzystajcie moją sprawdzoną metodę: do brzegu pojemnika przyklejcie na krzyż taśmę samoprzylepną. Zawsze działa!

Teraz już nie macie wymówek, żeby udać się na spacer i przynieść ze sobą liście, kwiaty i gałązki! Jesień jest taka piękna (w sensie polska jesień, bo ta nasza irlandzka jest okropna. Od tygodnia leje NON STOP). Wykorzystajcie to. Grzechem byłoby nie.


Metamorfoza krzesła za pomocą farby i wosku Annie Sloan

Zdaje się, że każdy szanujący się zagraniczny bloger przynajmniej raz użył i napisał coś o kredowych farbach Annie Sloan. To mus, zupełnie jak fotografowanie kaloszy Hunter, mikserów Aid, czy robienie jeszcze coś innego z TEJ listy. Nie możemy zostać w tyle, dlatego dzisiaj ja chcę podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami odnośnie tej słynnej farby. Post nie jest sponsorowany, a wszelkie opinie i uwagi na temat produktu są wyłącznie moje.

Metamorfoza krzesła. Annie Sloan. InteriorsPL.com

Czym jest kredowa farba (chalk paint) Annie Sloan?

To dekoracyjna farba która, wierząc reklamom, potrafi zamienić nawet najnudniejsze i najgorzej wyglądające meble w coś cudownego i niepowtarzalnego. 20 lat temu Annie Sloan zafascynowana antykami z XVIII do XX wieku postanowiła stworzyć farbę, która oddawałaby ducha tamtych epok. Jej farby charakteryzuje gama kolorów, która została stworzona przy współpracy z najlepszymi artystami. Tu mała ciekawostka: farby można ze sobą mieszać i tworzyć zupełnie nowe kolory! I teraz najciekawsza informacja: farby podobno pokryją KAŻDĄ powierzchnię bez potrzeby jej wcześniejszego przygotowywania (przecierania papierem ściernym, malowania farbą podkładową, itp.), po pomalowaniu nie powstają zacieki i jedna warstwa powinna być wystarczająca, żeby idealnie pokryć mebel.

Żartujecie? Takie cuda, a ja jej jeszcze nigdy nie używałam? Na stronie internetowej Annie Sloan poszukałam sklepów w mojej najbliższej okolicy, które zajmowałyby się dystrybucją farby. Miałam szczęście – były w miasteczku obok. Skusiłam się na farbę w kolorze Florence Batch i bezbarwny wosk, który jest równie sławny, co ‘chalk paint’. Zapłaciłam coś około 40 euro, czyli normalną sumę, za puszkę farby tego rozmiaru i wosk. Jeden - zero dla Annie za mało wygórowaną cenę.

Farba i wosk Annie Sloan. InteriorsPL.com

Akurat tak się zdarzyło, że kilka dni wcześniej moja teściowa chciała wyrzucić krzesło, na które patrząc, ciężko było powiedzieć, czy widziało lepsze czasy... Odrapane, rozpadające się, z prowizoryczną tapicerką. Obraz nędzy i rozpaczy. Zlitowałam się nad nim i przywiozłam je tego dnia ze sobą do domu z zamiarem uratowania mu życia. Dałam mu nawet imię – George:

Metamorfoza krzesła. Annie Sloan. InteriorsPL.com
Metamorfoza krzesła. Annie Sloan. InteriorsPL.com

 

Jak ja użyłam kredowej farby

Pisałam wcześniej, że reklama farby mówi, że meble nie potrzebują żadnego przygotowania przed malowaniem. Tutaj nie posłuchałam i przetarłam George’a papierem ściernym. Zrobiłam to tylko dlatego, ponieważ ktokolwiek malował go wcześniej, nie miał pojęcia, co robi! Sama nie jestem ekspertem, ale patrząc na krzesło mogłam od razu powiedzieć, że mebel był przetarty papierem ściernym i od razu po tym pomalowany. Farba była nierówna i chropowata z widocznymi zaciekami. Przed malowaniem mebel powinien zostać dokładnie oczyszczony z drobinek kurzu!

Po nałożeniu pierwszej warstwy farby, która powinna być wystarczająca, zauważyłam, że potrzebuję kolejnej, bo kolor jest dość nierówny. Okazało się, że farbę trzeba co jakiś czas dobrze wymieszać, aby pozbyć się tego problemu. No cóż... Nie wiedziałam :)  Po drugiej warstwie było już ok, ale zorientowałam się, że powstało kilka zacieków. Całe szczęście były w miejscach, gdzie planowałam później przecierkę dla uzyskania postarzanego efektu. Farba naprawdę szybko schnie – już po niecałej godzinie mogłam malować krzesło kolejny raz! Nie ma nieprzyjemnego zapachu, powiedziałabym nawet, że jej aromat jest bardzo miły dla nosa – delikatny, kredowy... Samo malowanie było czystą przyjemnością – farba jest dość gęsta i bardzo dobrze kryje.

Po odczekaniu 24 godzin, George przeszedł do kolejnego etapu swojej metamorfozy: woskowania (krzesło przed woskowaniem mogliście zobaczyć w poprzednim poście!).

Metamorfoza krzesła. Annie Sloan. InteriorsPL.com

 

Używanie wosku do mebli Annie Sloan

Mogę śmiało napisać, że gdy raz użyjecie tego wosku, wpadniecie w trans: będziecie chcieli użyć go na prawie wszystkich powierzchniach, jakie tylko znajdziecie. Któż by się spodziewał, że takie małe opakowanie starczy na tak długo??? Po powoskowaniu krzesła odnowiłam konsolkę i wieszak w przedpokoju, kilka starych szuflad (ponownie: jedną mogliście podziwiać w poprzednim poście), a nawet wazon z Ikea! Jest jednak pewna zasada, której warto się trzymać, aby uzyskać profesjonalnie wyglądający efekt:

 

  • najpierw wosk nakładamy miękką szmatką na małej powierzchni mebla i natychmiast przecieramy ją starym t-shirtem (inne materiały nie działają tak dobrze – sprawdziłam!). W ten sposób, krok po kroku woskujemy cały mebel. Ale uwaga: wosk nakładamy tylko zgodnie z kierunkiem słoi na drewnie!
  • jeśli chcemy postarzyć mebel metodą przecierki, teraz jest ku temu najlepszy czas: po pierwszej warstwie wosku. Ja George’a postarzyłam tępym nożem: papier ścierny nie dałby mi takiej wyrazistej linii drewna, tym bardziej, że był wcześniej pomalowany zieloną farbą.
  • mebel oczyszczamy z drobinek kurzu suchą szmatką.
  • teraz możemy nałożyć drugą warstwę wosku. Nakładamy go na całej powierzchni bez polerowania t-shirtem. Pozwalamy mu wyschnąć 24 godziny. Po upływie tego czasu mebel polerujemy koszulką aż do uzyskania tego wspaniałego, delikatnego połysku, który uzyskamy tylko dzięki woskowi!

Gdy krzesło było już pomalowane otapicerowałam je od nowa i przykleiłam do niego małe dekory. Nie miałam drewnianych, dlatego użyłam plastikowych, ale farba świetnie je pokryła. Dzięki temu mebel zyskał zupełnie nowy image! Nie mogę się doczekać miny teściowej, gdy zobaczy swoje stare-nowe krzesło. Jak myślicie, spodoba jej się?

Metamorfoza krzesła. Annie Sloan. InteriorsPL.com

 

Moje wrażenia po użyciu farby i wosku Annie Sloan

Czy użyłabym ich ponownie? O tak! Jak najbardziej. Farba nie ma zapachu, oprócz delikatnego zapachu kredy do tablicy. Świetnie kryje (jeśli dobrze się ją wcześniej pomiesza!- pamiętajcie o tym) i nie bałagani. Jest też bardzo wydajna: pomalowałam nią krzesło, szuflady w konsolce w przedpokoju, kilka pudełek i coś innego, o czym chwilowo nie mogę napisać (tajemnica!) i nadal mam jeszcze ¼ zawartości puszki! Kolor po pomalowaniu jest dość matowy, ale po powoskowaniu staje się głęboki i intensywny. Piękny! Niestety samo kupno farby nie wystarczy – meble po pomalowaniu MUSZĄ być powoskowane, w przeciwnym wypadku za każdym razem, gdy dotkniecie mebla wilgotną dłonią zostawicie na nim ślady. Ale jak już pisałam kupno wosku naprawdę się opłaca: wydobywa kolor drewna (i farby), poleruje i nadaje meblom delikatny połysk. I starcza na mega długo!

Zauważyłam jednak, że farba ma jeden minus: nie wyobrażam sobie malowania nią mebla, którego nie chcemy później postarzyć. Nie i koniec! Nie umiem tego wytłumaczyć, ale farba jest po prostu stworzona do uzyskania tego efektu podniszczonego antyku. Mam w zanadrzu jednak jeszcze jeden, zupełnie inny projekt z użyciem tej farby, dlatego kto wie? Może wkrótce zmienię zdanie? Napewno Wam o tym opowiem.

Jestem ciekawa, czy Wy użyliście już kiedyś tej farby i jakie były Wasze spostrzeżenia po jej użyciu? Czy byliście z niej równie zadowoleni, co ja?

Metamorfoza krzesła. Annie Sloan. InteriorsPL.com
Metamorfoza krzesła. Annie Sloan. InteriorsPL.com
Metamorfoza krzesła. Annie Sloan. InteriorsPL.com