Po co komu wiosenne porządki?

Odkąd sięgam pamięcią wiosną zawsze miałam zwiększony przypływ energii, który spożytkowałam między innymi na generalne porządki. Czy mam to zakodowane w genach, czy to po prostu za sprawą energetyzujących promieni słonecznych, nie wiem. Wiem natomiast, że robię tak z dwóch prostych przyczyn:

- latem spędzam więcej czasu w ogrodzie i poza domem, a na samą myśl o wielkim sprzątaniu w upały przechodzą mnie ciarki...

- po długich, leniwych, zimowych wieczorach nie ma nic przyjemniejszego od ruchu w postaci organizacji domu. Zimowe swetry, buty, koce i narzuty w końcu same do szafy się nie schowają :)

Poza tym, czy jest coś przyjemniejszego od świadomości, że dom działa jak dobrze naoliwiona maszyna? Co z tego, że na oko wszędzie panuje porządek, jeśli nie możemy otworzyć szafy bez obawy, że coś z niej zaraz na nas spadnie, albo nie będziemy mogli jej domknąć? Przez ubiegłe miesiące nazbieraliśmy mnóstwo drobiazgów i pierdółek, bo wydawało nam się, że nie będziemy mogli bez nich żyć... teraz leżą zapomniane w czeluściach szaf i szuflad. Czas się z nimi pożegnać i zrobić miejsce nowym, 'niezbędnym' nam przedmiotom.

Moja szwagierka woła na mnie ‘cleaning freak’, bo w naszym domu zawsze panuje porządek. Owszem, gdy sprząta się mieszkanie w każdą sobotę nie można narzekać na bałagan, choć szczerze powiedziawszy i ten podstępem zaczyna się czasem wkradać do szaf, spiżarni i koszyków... Zwłaszcza, gdy na minutę odwóci się głowę w innym kierunku. Nie jestem jakąś pedantką, która wszystko zawsze musi mieć odłożone na swoje miejsce, dlatego zdarzy mi się, że użyję igły, ale jakoś ręce i nogi odmawiają mi posłuszeństwa, gdy mam ją odłożyć z powrotem do pudełka z nićmi. Albo przyniosę sobie długopis z biura, aby kilka miesięcy później znaleźć go w koszyku w kuchni. W ten sposób przez rok uzbiera się tego trochę. Czas odłożyć wszystko na swoje miejsce, sprzątnąć zakamarki, wyrzucić, co niepotrzebne i poprawić przepływ pozytywnej energii yin i yang. A tym razem Wy będziecie moimi naocznymi świadkami.

Jestem jednak zapracowaną kobietą... nie mam czasu na spędzanie kilku godzin dziennie, albo i całych dni na generalne porządki. Mam bloga, piszę książkę, pracuję nad otwarciem swojego biznesu, a na dodatek mam dwa psy, które nie zrozumieją, dlaczego nie wyszłam z nimi dziś na spacer... Sprzątaniu mogę poświęcić maksymalnie pół godziny dziennie. Ale wiecie co? To wystarczająco, aby dom był wysprzątany na tip top, zanim nadejdą Święta Wielkanocne! Wszystko to dzięki planowaniu, wytrwałości i sprytowi. Nie wierzycie? Oj, przekonacie się :)

Zaczynam już od razu, wszak nie warto tracić czasu! 

Raz na jakiś czas warto zadbać o wymianę pokrowca na deskę i wyczyszczenie żelazka, aby dłużej były sprawne i dobrze nam służyły. Ja robię to raz do roku, właśnie na wiosnę. Metoda, którą Wam za chwilę zdradzę jest niezawodna, sprawdzona i naprawdę działa! Moje żelazko ma już jakieś 6 lat i nadal działa i wygląda jak nowe.

O żelazko parowe dbam tak samo jak o moją cerę – od środka i na zewnątrz. Tylko wtedy mam gwarancję, że nic nie przeoczyłam. Ale zanim zaczniecie panikować – nie, nie będę nic rozkręcała :)

Jak czyszczę żelazko od środka?

To proste! Używam tylko octu i białej ściereczki. Do pojemnika na wodę wlewam ocet i tak długo prasuję ścierkę, aż ocet cały wyparuje razem z zaległym w środku rdzawym brudem. Jeśli Wasze żelazko jest bardzo brudne, możecie powtórzyć tą czynność jeszcze raz. U mnie nie było tak źle. Teraz wlejcie trochę wody i jeszcze raz przeprasujcie ściereczkę. Niech cała woda zniknie z żelazka - w ten sposób pozbędziecie się tego octowego smrodku (ja go nie znoszę).

A jak czyszczę żelazko od zewnątrz? Ja lubię użyć do tego celu płynu do mycia płyty grzejnej – działa jak marzenie!

Jednyną rzeczą, jaką zawsze kupuję to nowy pokrowiec na deskę do prasowania. Ty razem skusiłam się na taki, który odbija ciepło (kupiony w Tesco na przecenie za całe 4.50 euro!), aby ubrania były jeszcze lepiej wyprasowane. Zauważcie, że całą resztę, czyli ściereczkę, ocet do czyszczenia żelazka i płyn do mycia kuchenki zawsze już mam w domu.

I na zakończenie jeszcze mój mały trick. Nigdy nie kupuję zapachowego płynu do żelazka – robię go sama za darmo! Jak? Mieszam wodę z kilkoma kroplami perfumu. Mam taki, który pachnie dość uniwersalnie, dlatego nie muszę się obawiać, że mój mężczyzna będzie pachniał jak kobieta.