Mam na imię Wioleta i jestem uzależniona...

Postanowiłam zrobić mały eksperyment i wyrzucić ze swojego słownika słowa: ‘nie powinnam’, ‘nie mogę’, ‘nie mam czasu’, ‘nie teraz’, itp. itd. Czasem mam wrażenie, że ich nadużywam, Wy też? Gdy kolejna świetna okazja minęła mi przed nosem, postanowiłam chwycić byka za rogi i nie dać się. Jestem młoda, silna, energiczna... jeśli nie teraz, to kiedy? Za 10 lat? A jaką mam pewność, że wtedy będę mogła?


Byłam uzależniona. Od social media.

Czas skończyć z odświeżaniem strony Facebooka tuzin razy w ciągu 5 minut, żeby zobaczyć, czy wydarzyło się coś nowego i przeznaczyć te stracone minuty na coś pożytecznego (tak na marginesie: nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile dziennie czasu w ten sposób tracę!). Czas skończyć wchodzić na Pinterest w poszukiwaniu zdjęć do nowego posta, tylko po to, aby dwie godziny później przyłapać się na tym, że przeglądam właśnie zdjęcia psów w śmiesznych sytuacjach, a zdjęć do posta nadal nie mam!

Social media zabijały moją produktywność, ale zauważyłam to dopiero, gdy, o zgrozo! zmuszona byłam żyć przez kilka dni bez Internetu. Wichury, gradobicia, burze z piorunami... to tylko typowa zima w Irlandii, ale w tym roku niestety zaczęła znęcać się nad naszym dostawcą internetu już dwukrotnie niszcząc mu nadajniki.

Żałuję, że nie jestem jeszcze dzieckiem. Ktoś zawsze mi mówił, kiedy jest pora na naukę, pracę, czy zabawę. Jakże ciężko samemu wydzielić sobie tak czas! Obiecałam sobie jednak, że od teraz będę grzeczną dziewczynką i ograniczę marnowanie wolnych chwil na Facebooku, Pinterest, czy moim smartfonie. Mojemu umysłowi to się zupełnie nie spodobało :) Prawda jest taka, że nie lubimy zmian. Bronimy się przed nimi do czasu... aż się do nich przyzwyczaimy. To tak jak z basenem: najpierw woda wydaje się być lodowato zimna, ale już po chwili jest cudowna, prawda?

Nagle okazało się, że mam więcej czasu... To zaskakujące, jak dużo się go nagle znalazło! Zupełnie jakby doba miała więcej godzin! Tylko w tym tygodniu udało mi się (w końcu!!!) odwiedzić znajomą mieszkającą w Galway oddalonym ode mnie 2,5 godziny jazdy samochodem, wyjść ze znajomymi do baru i zaprosić do siebie koleżankę w niedzielne popołudnie. Moje życie towarzyskie odżywa, a ja mam więcej energii i jestem szczęśliwsza.

uzalezniona141.jpg


Pracuj sprytniej, nie ciężej 

Ale na tym się nie skończyło :) Zaczęłam organizować sobie czas – zawsze wierzyłam, że ludzie odnoszący sukcesy to ludzie zorganizowani. W końcu i ja do nich należę! W kalendarzu zrobiłam sobie kilkumiesięczny plan działania: wszystko pięknie pozaznaczane innymi kolorami, żeby przyciągało oczy i wprawiało mnie w dobry nastrój, ilekroć na niego spojrzę. Lista rzeczy do zrobienia brzmi bardzo banalnie, ale to pierwszy poważny krok do pomyślnej przyszłości i zrealizowania wszystkich planów i marzeń. Kiedy zapisujemy sobie rzeczy, ciężej je zignorować. Poza tym widok skreślonych, wykonanych już zadań daje niesamowitą satysfakcję. Jestem pewna, że istnieje na to jakieś psychologiczne wyjaśnienie, ale daje to niesamowitego kopa do działania!

W ten sposób napisałam już trzy posty (na przyszłość), zrobiłam mnóstwo zdjęć i zaczęłam pisać książkę, którą zawsze chciałam napisać, ale nigdy nie miałam na to czasu, będąc zbyt zajętą social media. I pomyśleć, że wszystko tylko dlatego, że ograniczyłam użycie social media do niezbędnego minimum!


Co do minuty!

Na zakończenie dodam jeszcze, że znalazłam plug-ina do przeglądarki internetowej o nazwie Waste Your Time (znajdziecie go na TEJ stronie), który liczy ilość zmarnowanego w Internecie czasu. Wiecie ile mi wyszło? Nigdy nie zgadniecie!

3 godziny: na blogu

40 minut: na Facebooku

33 minuty: w mojej skrzynce mailowej

32 minuty: na Pinterest.

Jestem ciekawa, jakie są Wasze wyniki?