Friday's Decor Doctor #22 - Nowy projekt. Nowe zasady.

Mam dla Was naprawdę dobre wieści! Wiem, jak długo czekaliście na powrót Friday's Decor Doctor (czyli dla niewtajemniczonych  - darmowej pomocy przy urządzaniu wnętrz) i w końcu mogę z radością oznajmić, że wracam do pracy!

Urządzenie jednego wnętrza zajmuje mnóstwo godzin, czasem nawet dni pracy, w zależności od tego, jak problematyczny jest dany pokój. Uwielbiam urządzać, jeszcze bardziej lubię Wam pomagać, dlatego naprawdę nie chcę z tego rezygnować, nadeszła jednak pora na wprowadzenie kilku ulepszeń i poprawek do mojego optymistycznego podejścia '52 pokoje w 52 tygodnie'. Moje życie osobiste, zdrowie oraz psychiczne nastawienie grają tutaj główne skrzypce i to z myślą o nich musiałam podjąć decyzję o zmianach, ale robię to też dla Was - oczekujecie ode mnie i od bloga czegoś wartościowego, a ja chcę dać Wam wszystko to, co najlepsze.


sowy14.jpg


Nowe reguły FDD

Przede wszystkim zmieni się ilość tej serii postów - z tygodniowej na miesięczną. Inny będzie też sposób, w jaki Wam pomagam. Projektowanie jest bardzo czasochłonne i naprawdę nie mam siły robić tego za darmo, pomogę Wam jednak rozwiązać wszelkie problemy związane z wnętrzem + zrobię jedną prostą wizualizację. Jeśli więc:

  • wprowadzacie się do nowego mieszkania, ale nie wiecie od czego zacząć lub czy podążacie w dobrym kierunku;
  • wynajmujecie mieszkanie i chcecie je trochę ożywić dodatkami;
  • utknęliście w martwym punkcie z kolorami, meblami lub dekoracjami

wyślijcie do mnie zgłoszenie.


Co ma się znaleźć w zgłoszeniu?

1. Dokładny opis wnętrza, nad którym chcielibyście popracować: jak go używacie (np. jedząc posiłki, pracując), w jakich porach dnia najczęściej z niego korzystacie i ile jest w nim naturalnego światła dziennego. Wymiary lub plan pomieszczenia mile widziane. 

2. Wasze sugestie i upodobania odnośnie wnętrza, na przykład w jakim stylu chcecie podążać, zdjęcia wnętrz, na widok których szybciej bije Wam serce, itp., itd.

3. Kilka dobrej jakości zdjęć robionych za dnia i bez lampy błyskowej.

4. Zgłoszenie wyślijcie na adres r_okoko20@yahoo.com (w tytule wpisując Decor Doctor)


Ale uwaga! Wysłanie zgłoszenia jest równoznaczne ze zgodą na publikację zdjęć oraz danych o wnętrzu na blogu.



Kilka dni temu otrzymałam mailowe zgłoszenie od Asi z prośbą o pomoc w doborze nowych dodatków do jej salonu. Za chwilę jednak zobaczycie, że salon jest piękny sam w sobie - Asia odwaliła kawał dobrej roboty podczas jego urządzania i naprawdę nie miałam z nim wiele pracy :) Widać, ile serca i przemyśleń włożyła w każdy szczegół i detal. Brawa dla niej za odwagę z kolorami! Tak właśnie dekoruje się wnętrze obrazem: używając pojawiające się na nim kolory we wnętrzu:

fddprzed14.jpg

1. Asia miała problem z obrazami na ścianie: jeden został już zawieszony, choć drugi, identyczny gabarytowo, nadal nie mógł znaleźć swojego miejsca. Joanna obawiała się zawiesić oba nad sofą, aby nie przedobrzyć. Ja jednak myślę, że niepotrzebnie. W parze zawsze przyjemniej! Poza tym zawieszenie obrazów równo nad sofą wprowadziło do wnętrza symetrię.

2. Właścicielka salonu chciała czegoś z pazurem. Namalowanie pasów na ścianie jest najprostszym możliwym sposobem na rozwiązanie tego problemu. Pamiętajcie - im ciemniejsze pasy, tym wnętrze zyskuje większego pazura!

3. Wymiana stolika kawowego. Obecny, choć piękny (zauważyliście te detale przy nogach? Cudne!), jest zbyt nowoczesny. Wybrałam przeszklony model, z fantazyjnie giętymi nogami nawiązującymi kolorem do ram od obrazów, od Wobeline.

4. Obecnie jeden ze stolików pomocniczych zdaje się nie mieć swojego stałego miejsca pobytu. A szkoda! Ustawienie go po drugiej stronie sofy byłoby, moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem. Pięknie wyglądałyby z identycznymi lampami od Zara Home

5. Nowe poduszki od The Happy Seamstress oraz Pillow Flight wspaniale współgrają z dywanem od Super Dywany oraz obrazem, łącząc wszystko w spójną całość:

fdd14.jpg

To już wszystko. Mam nadzieję, że udało mi się pomóc Asi i rozwiać kilka jej wątpliwości. No i kto wie? Może Wy też coś wynieśliście z tego posta? 

 

Wygraliśmy w totka!

Załóżmy, że zarówno ja, jak i Ty, mój drogi czytelniku siedzący po drugiej stronie monitora, staliśmy się posiadaczami ogromnej sumy pieniędzy. Załóżmy też, że nie mając już więcej materialnych zmartwień, postanowiliśmy urządzić swój dom najlepszymi dodatkami i meblami, jakie są dostępne na rynku. Ron Arad, Piero Fornasetti, a może Charles i Ray Eames: po jakiego designera sięgnelibyście najpierw? Jakiego unikalibyście? Pobawcie się razem ze mną!

 

Ja wybrałabym mieszankę wybuchową :)

designerdream14.jpg

Zaczęłabym od lamp (raz). Tom Dixon produkuje lampy Beat, którym nie sposób się oprzeć. Ja uwielbiam je za ich kształt. W ogrodzie (dwa) ustawiłabym metalowe krzesła Andre Dubreuil ‘Trone’. Zupełnie nie miałabym też nic przeciwko kilku meblom Piero Fornasetto z serii Palladina, które wielbię za połączenie klasyki z nowoczesnością, lub jego talerzom Tema e Variazioni.

Krzesła w jadalni (trzy) na pewno byłyby zaprojektowane przez Michaela Thoneta – ‘Chair no. 14’. Och, te zaokrąglone kształty! Przyciągają mnie też meble Roberta Thomsona (cztery). Jego znak rozpoznawczy w postaci wyrzeźbionej na każdym meblu myszy mnie intryguje. Poza tym każdy mebel był robiony ręcznie – nie sposób przejść obok nich obojętnie.

Zupełnie nie przemawiają do mnie nowoczesne rzeźby. Weźmy na to stalowy stół Alberta Paley – ‘Dragon’s Back’. Ponury i zimny – bałabym się przechodzić obok niego nocą. O dziwo, zupełne przeciwieństwo tego stołu - drewniane meble o organicznym kształcie brazylijki Julii Krantz też nie wywołują we mnie pozytywnych emocji. Okazuje się, że nie lubię też żadnych mebli z epoki Art Deco. 

 

Niewinna zabawa?

Taka mała zabawa, ale ileż wniosła pomysłów do mojej głowy! Jeśli nie jesteście pewni, jakimi meblami i dodatkami chcielibyście się otoczyć, popuście wodze wyobraźni :) Nie wygrałam w totka, nie odziedziczyłam fortuny i oczywiście na meble Pana Thoneta mnie nie stać, uświadomiłam sobie jednak, jakie krzesła chciałabym widzieć przy naszym kuchennym stole. Teraz mogę zacząć poszukiwania czegoś w podobnym stylu!

Szukając ideałów, nie ograniczajcie się do nowinek rynkowych. Prawda jest taka, że wiele ówczesnych mebli i dodatków jest stylizowana na starszych modelach. Weźmy na to nieśmiertelne fotele Ikea Poang– ilekroć je widzę, mam w głowie obraz foteli Alvara Aalto’a :) I to tylko jeden z wielu przykładów!

No więc, jakimi meblami i dodatkami urządzilibyście swój dom, jeśli wygralibyście w totka?


Mam na imię Wioleta i jestem uzależniona...

Postanowiłam zrobić mały eksperyment i wyrzucić ze swojego słownika słowa: ‘nie powinnam’, ‘nie mogę’, ‘nie mam czasu’, ‘nie teraz’, itp. itd. Czasem mam wrażenie, że ich nadużywam, Wy też? Gdy kolejna świetna okazja minęła mi przed nosem, postanowiłam chwycić byka za rogi i nie dać się. Jestem młoda, silna, energiczna... jeśli nie teraz, to kiedy? Za 10 lat? A jaką mam pewność, że wtedy będę mogła?


Byłam uzależniona. Od social media.

Czas skończyć z odświeżaniem strony Facebooka tuzin razy w ciągu 5 minut, żeby zobaczyć, czy wydarzyło się coś nowego i przeznaczyć te stracone minuty na coś pożytecznego (tak na marginesie: nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile dziennie czasu w ten sposób tracę!). Czas skończyć wchodzić na Pinterest w poszukiwaniu zdjęć do nowego posta, tylko po to, aby dwie godziny później przyłapać się na tym, że przeglądam właśnie zdjęcia psów w śmiesznych sytuacjach, a zdjęć do posta nadal nie mam!

Social media zabijały moją produktywność, ale zauważyłam to dopiero, gdy, o zgrozo! zmuszona byłam żyć przez kilka dni bez Internetu. Wichury, gradobicia, burze z piorunami... to tylko typowa zima w Irlandii, ale w tym roku niestety zaczęła znęcać się nad naszym dostawcą internetu już dwukrotnie niszcząc mu nadajniki.

Żałuję, że nie jestem jeszcze dzieckiem. Ktoś zawsze mi mówił, kiedy jest pora na naukę, pracę, czy zabawę. Jakże ciężko samemu wydzielić sobie tak czas! Obiecałam sobie jednak, że od teraz będę grzeczną dziewczynką i ograniczę marnowanie wolnych chwil na Facebooku, Pinterest, czy moim smartfonie. Mojemu umysłowi to się zupełnie nie spodobało :) Prawda jest taka, że nie lubimy zmian. Bronimy się przed nimi do czasu... aż się do nich przyzwyczaimy. To tak jak z basenem: najpierw woda wydaje się być lodowato zimna, ale już po chwili jest cudowna, prawda?

Nagle okazało się, że mam więcej czasu... To zaskakujące, jak dużo się go nagle znalazło! Zupełnie jakby doba miała więcej godzin! Tylko w tym tygodniu udało mi się (w końcu!!!) odwiedzić znajomą mieszkającą w Galway oddalonym ode mnie 2,5 godziny jazdy samochodem, wyjść ze znajomymi do baru i zaprosić do siebie koleżankę w niedzielne popołudnie. Moje życie towarzyskie odżywa, a ja mam więcej energii i jestem szczęśliwsza.

uzalezniona141.jpg


Pracuj sprytniej, nie ciężej 

Ale na tym się nie skończyło :) Zaczęłam organizować sobie czas – zawsze wierzyłam, że ludzie odnoszący sukcesy to ludzie zorganizowani. W końcu i ja do nich należę! W kalendarzu zrobiłam sobie kilkumiesięczny plan działania: wszystko pięknie pozaznaczane innymi kolorami, żeby przyciągało oczy i wprawiało mnie w dobry nastrój, ilekroć na niego spojrzę. Lista rzeczy do zrobienia brzmi bardzo banalnie, ale to pierwszy poważny krok do pomyślnej przyszłości i zrealizowania wszystkich planów i marzeń. Kiedy zapisujemy sobie rzeczy, ciężej je zignorować. Poza tym widok skreślonych, wykonanych już zadań daje niesamowitą satysfakcję. Jestem pewna, że istnieje na to jakieś psychologiczne wyjaśnienie, ale daje to niesamowitego kopa do działania!

W ten sposób napisałam już trzy posty (na przyszłość), zrobiłam mnóstwo zdjęć i zaczęłam pisać książkę, którą zawsze chciałam napisać, ale nigdy nie miałam na to czasu, będąc zbyt zajętą social media. I pomyśleć, że wszystko tylko dlatego, że ograniczyłam użycie social media do niezbędnego minimum!


Co do minuty!

Na zakończenie dodam jeszcze, że znalazłam plug-ina do przeglądarki internetowej o nazwie Waste Your Time (znajdziecie go na TEJ stronie), który liczy ilość zmarnowanego w Internecie czasu. Wiecie ile mi wyszło? Nigdy nie zgadniecie!

3 godziny: na blogu

40 minut: na Facebooku

33 minuty: w mojej skrzynce mailowej

32 minuty: na Pinterest.

Jestem ciekawa, jakie są Wasze wyniki?

Szkoła Pięknego Wnętrza - wszystko o oknach

Okna i odwieczny problem, jak je udekorować? Znacie to?

- Z firankami, czy bez? Co ustawić na parapecie? Zasłony, czy żaluzje? Żaluzje, czy rolety? Rolety czy... - I tak w kółko :)

Dzisiaj postaram się rozwiać przynajmniej część Waszych wątpliwości. Zapraszam na kolejną porcję porad Szkoły Pięknego Wnętrza!

Prawda jest taka, że dobrze dobraną dekoracją okna możemy czynić wręcz czarodziejskie sztuczki! Małe okno może wydać się dwa razy większe, niski sufit parę centymetrów wyższy, a wąski pokój szerszy, żeby wymienić tylko kilka z nich. I wcale nie musimy znać magicznych zaklęć! Wystarczy tylko mały zasób wiedzy, co z czym i dlaczego :)

Przyjrzycie się swoim oknom, tym, co je otacza oraz temu, co za nimi widzicie. Jakiego są kształtu? W jakim stylu jest urządzony pokój z oknem? Czy istnieje obawa, że ktoś Wam może przez nie zaglądać, np. natrętni sąsiedzi? Ile słońca przez nie wpada w ciągu dnia i czy będzie Wam ono przeszkadzać? Czy lubicie spać w totalnych ciemnościach?

 

Rolety czy zasłony?

1. Rolety lub żaluzje będą świetnym rozwiązaniem, jeśli nie macie dużo miejsca w pokoju, potrzebujecie trochę prywatności lub po prostu chcecie wprowadzić do wnętrza trochę wzorów i/lub kolorów. Osobom szukającym prywaty spodobają się coraz modniejsze plisy okienne: ich mechanizm jest podobny w konstrukcji do rolet, są jednak zaciągane od dołu do góry, dzięki czemu do pokoju wpuścimy więcej światła, nadal będąc oddzielonym od świata zewnętrznego. 

2. Zasłony są klasycznym wyborem (moim ulubionym też!). Będą pasowały w praktycznie każdym wnętrzu - tym tradycyjnym, jak i nowoczesnym. Osobom mieszkającym na głównej ulicy polecam zasłony z ciężkich materiałów, np. z welwetu , które pomogą zredukować hałas (ale pomogą też uniknąć straty ciepła). Ci, którzy pracują w nocy, aby spać za dnia, polubią specjalne zasłony zaciemniające, a wszyscy Ci, którzy preferują zasony od rolet, polubią zasłonki/firanki z cieńkich, przepuszczających światło tkanin, np. muślinu.

3. Wewnętrzne rolety drewniane to przepiękna dekoracja nowocześnie urządzonych wnętrz. Jeśli chcecie w przyszłości sprzedać dom, zamontowanie takich rolet zwiększy jego wartość!

 

Problematyczne okno? Już nie!

No dobrze, ale co z tymi wszystkimi niewymiarowymi, skośnymi lub ogromnymi na całą ścianę oknami? Jak je udekorować? Wiem, że macie z tym ogromny problem, dlatego podtrzymując już moją tradycję, stworzyłam dla Was przydatną ściągę. Zapiszcie ją sobie na komputerze, wydrukujcie lub podzielcie nią ze znajomymi - nie mam nic przeciwko :)

Generalnie zasady są takie:

-jeśli okno jest małe i nisko osadzone, zasłony i rolety powinny być zawieszone pod samym sufitem, dzięki czemu okno będzie wyglądało na większe.

- jeśli okno jest wąskie, zasłony powinny być zawieszone na bardzo szerokim karniszu, dzięki czemu okno wyda się szersze.

- jeśli okno jest ogromne, 'przełam' je wizualnie warstwami zasłon i rolet.

- jeśli okno ma dziwny kształt, zignoruj go!

 

A co z długością zasłon?

Pisałam już o tym kilka razy na blogu, ale dla pewności powtórzę jeszcze raz: są trzy idealne długości zasłon: do podłogi, leżące 3 cm na podłodze i jeśli nie ma innej możliwości - na równi z parapetem (i ani centymetra dłużej lub krócej!).

 

Mam nadzieję, że rozwiałam przynajmniej kilka Waszych wątpliwości dotyczących dekoracji okien. Jeśli jednak nadal nie jesteście pewni, co i jak, napiszcie - postaram się Wam pomóc. Zdradzę Wam przy okazji dwa sklepy (i nie - to nie jest reklama!), które moim zdaniem mają najlepsze oferty zasłon i rolet: Wystrój okien i Dekoria.

Korzystając z okazji pragnę zaprosić Was na mój Instagram - znajdziecie mnie na nim jako Rokoko11. Zajrzyjcie i zobaczcie, co porabiam w ciągu dnia lub o czym właśnie myślę!


Koniki Dala... od kuchni

Jak się relaksujecie po dniu w pracy, gdy w domu wszystko jest już zrobione, a w telewizji jak zwykle nic nie ma? Ja zasiadam przed komputerem i przeglądam Pinterest. Przypinam, oglądam, wyszukuję... a inspiracji w głowie co niemiara! W ten sposób znalazłam bardzo prosty przepis na ciasteczka i nie zważając na to, że właśnie dochodzi północ, pobiegłam do kuchni urabiać ciasto!

W końcu udało mi sie wykorzystać foremki do ciasteczek w kształcie koników Dala, które miałam użyć na Święta, ale ostatecznie zrezygnowałam. Niemniej jednak mogę stwierdzić, że jestem zadowolona z zakupu :) Koniki wyszły przepięknie i będą wspaniałym podarunkiem dla znajomej, którą za chwilę jadę odwiedzić. Aaaa! Właśnie spojrzałam na zegarek - miałam wyjechać z domu o 12. Już jest 11.50, a ja nadal jeszcze nie zrobiona!!! 

Tutaj moje pytanie do Was: czy chielibyście zobaczyć na blogu posty o pieczeniu? Mam  w zanadrzu kilka ślicznych foremek do ciasteczek i pomyślałam sobie, że fajnie byłoby pokazać Wam czasami, co się dzieje w mojej kuchni... od kuchni :)

Piszę o domach, a wszak dom składa się też z zapachów. Czyż jest coś lepszego, od zapachu ciasta świeżo wyciągniętego z piekarnika? Tylko nie mówcie mi, że jest :)