Zabójcza książka o tym, jak wydawać mniej, ale żyć lepiej!

Jak wiele posiadamy! Nowe ubrania, buty, gadżety, kosmetyki, które kupujemy i które po dwóch użyciach odchodzą w zapomnienie... Nowe dekoracje, poduszki, obrazki, ramki... Chomikujemy to wszystko, bo przecież kiedyś może się przydać. Pół biedy, kiedy mamy gdzie to poupychać, gorzej, gdy mieszkamy na 20m2. Nie wiem, jak Wy, ale ja nie lubię składować niepotrzebnych rzeczy, choć i tak po 6 latach mieszkania w naszym domu muszę napisać, że jakimś sposobem nagromadziliśmy mnóstwo rzeczy. Strych i szopka w ogrodzie są na przykład pełne – wręcz pękają w szwach. Obiecywaliśmy sobie już rok temu, że je oczyścimy, ale muszę przyznać, że skończyło się tylko na dobrych chęciach. Niestety. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz.

 

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ponieważ zostałam zainspirowana cudowną książką, którą, uważam, każdy właściciel domu lub mieszkania powinien przeczytać. Living well, spending less. 12 secrets of a good life – Ruth Soukup. Czy zauważyliście, że jesteśmy bombardowani reklamami ze wszystkich stron? Mamy zarabiać pieniądze i je wydawać. Magazyny, telewizja, kino i Internet oszukują nas, że jeśli kupimy jakiś produkt, będziemy szczęśliwsi, szczuplejsi, piękniejsi, bardziej zadowoleni, zdrowsi, będziemy odnosić sukcesy... Chcemy coraz więcej wierząc, że wypełnimy tę lukę, która w nas powstaje z chęci posiadania. Porównujemy swoje życie do życia gwiazd, swoje domy z domami celebrytów, nasze figury do figur zretuszowanych w Photoshopie i stajemy się coraz bardziej nieszczęśliwsi. Nigdy nie będziemy tak żyć, tak się ubierać, tak mieszkać lub tak wyglądać. Nigdy nie będziemy szczęśliwi... ale czy na pewno?

Jak wydawać mniej, ale żyć lepiej. InteriorsPL.com

 

Autorka pisze o poszukiwaniu Dobrego Życia. I nie, to nie jest życie wypełnione chęcią posiadania rzeczy. Czy wierzycie w to? Czy wierzycie, że możecie być naprawdę szczęśliwi wydając mniej i rozsądniej, bez wpadania w pułapkę życia uzależnionego od wartości (i ilości) posiadanych przedmiotów?

O ile niektóre rzeczy przeczytane w książce szokują (autorka wyrzuciła/wydała WSZYSTKIE zabawki dzieci oprócz książek i kilku innych przedmiotów), nad innymi zaczynamy się zastanawiać... Książka z pewnością zmusza do myślenia. Mnie zmusiła tak bardzo, że będąc pod jej wpływem solennie obiecałam sobie:

  • Przejść przez cały dom i wyrzucić z niego wszystko to, co jest brzydkie lub nieużyteczne. Oraz wszystko to, czego z mężem nie lubimy. Koniec z niechcianymi prezentami, gadżetami, których nie używamy oraz zaginionych w czeluściach szafy ubraniami. Ponadto warto pozbyć się wszystkiego, czego nie używaliśmy od roku. Jeśli nie potrzebowaliśmy tego przez tak długi okres czasu, na pewno już za tym nie będziemy tęsknić.

Przy takiej czystce pomocna może się okazać lista pytań, którą przygotowała dla nas autorka:

  1. czy używasz tego, nosisz to lub bawisz się tym?
  2. jeśli to ubranie, czy nadal na Ciebie pasuje? (To szalone, ile mamy ubrań i jak zawsze narzekamy, że nie mamy co na siebie włożyć!)
  3. czy jest w dobrej kondycji?
  4. czy wzbogaca Twoje życie w jakiś sposób?
  5. czy ma wartość sentymentalną?
  6. czy ktoś inny mógłby jeszcze z tego skorzystać?

 

  • Jakość ponad ilość – to moje nowe powiedzenie. Przyzwyczajeni do taniego badziewia, zapominamy, że jakość nadal ma sens. Och, ileż to razy kupiłam w Primark tani t-shirt, który wyglądał jak szmata już po trzech praniach? Koniec z tym!
  • Samo pozbycie się rzeczy nie wystarcza. Trzeba jeszcze nastawić się na to podczas zakupów i przestać znosić do domu coraz to nowe rzeczy. Nawet, jeśli kosztowały tylko 2 euro... To dla mnie będzie najgorsza rzecz do zrobienia :)
  • Wyzwanie 30 dni bez wydawania pieniędzy, oprócz NAJPOTRZEBNIEJSZYCH chleba, mleka, paliwa, itp. Żadnych soczków, coli, słodyczy, gum do żucia, itp. Dla mnie to oznacza też żadnej siłowni, Zumby czy badmingtona. A także żadnych wypadów na kręgle, do restauracji czy kina. Po co? Po pierwsze, aby zaoszczędzić. Po drugie, aby uświadomić sobie, że nie potrzebujemy extra do życia – to, co mamy jest w zupełności wystarczające. Czas sobie o tym przypomnieć. Wkrótce napiszę więcej o tym wyzwaniu: zdradzę kiedy zacznę, jak mi idzie i ile udało nam się zaoszczędzić przez ten czas.
Wydawać mniej, żyć lepiej. InteriorsPL.com


Ruth uważa, że to, ile wydajemy, jest ściśle powiązane tym, jak podchodzimy do oszczędzania. Wydajemy więcej bez określonych golów oszczędnościowych (np. pod koniec roku chcę mieć odłożone 10tys euro), zbyt łatwy dostęp do kart kredytowych (ja się mojej pozbyłam już jakiś czas temu. Dlaczego? Przeczytacie w poście Moje sposoby oszczędzania w Irlandii ), ale także potrzeba poczucia się dobrze powiązana z imagem, który mamy o sobie w głowie (jeśli kupię te koszyki, moja łazienka będzie super zorganizowana i będę znana jako mistrz organizacji). A teraz pytanie: ile razy schowaliście nowo zakupiony produkt przed swoim partnerem? Ja przyznam się, że co najmniej kilka razy :) Ubranie leżało w szafie kilka tygodni... gdy je w końcu ubrałam, a D. zapytał, czy to nowe, odparłam, że nie... leżało długo w  szafie :)

Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy, za pieniądze, których nie mamy, żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy.
— Dave Ramsey

O ile nie wydaję więcej, niż zarabiam, napisany o tym rozdział mnie naprawdę zaciekawił. Czy wiedzieliście, że zakupoholicy traktują to jako sport, rozrywkę, sposób na poprawienie sobie humoru. I o ile zawsze myślałam, że ja tak zakupów nie traktuję, muszę się przyznać, że nie raz, nie dwa, wybrałam się z koleżanką na zakupy w celu poprawienia sobie nastroju... Podobno to pierwszy stopień do piekła... Chyba będę musiała z tym skończyć raz i na zawsze! Bo wiecie... oszczędzanie to stan umysłu

 

Co jeszcze wyniosłam z tej książki? Że ludzie, którzy żyją w długach, a jeżdżą nowymi autami są obłudnikami (od siebie mogłabym to samo napisać o paleniu papierosów)... Że impulsywne zakupy zabijają ustalony budżet. Odłożenie pieniędzy na czarną godzinę nie jest luksusem, a powinnością, a gotowanie dwóch wegetariańskich obiadów tygodniowo pozwoli nam zaoszczędzić kilkaset złotych rocznie na mięsie. Choć to oczywiście nie wszystko...

Dawno nie czytałam czegoś nie-fikcyjnego, co tak mocno mnie wciągnęło. Chcecie dowodu? Zarwałam dwie noce, żeby ją przeczytać. Chodzę, jak zombie, ale czuję, że było warto! Gdybym mogła przyznać jej punktację od 0-5, dostałaby 4.5. Dlaczego nie 5? Ponieważ było w niej zbyt dużo religijnych wzmianek. Nie każdy to lubi...

 

Jestem ciekawa, co Wy myślicie o sposobach na lepsze życie i wydawanie mniej pieniędzy prezentowanych przez Ruth, autorkę książki? A może też podejmiecie się 30-dniowego wyzwania bez wydawania pieniędzy? Myślicie, że dalibyście radę i że to ma sens? 


12 wnętrzarskich rymowanek i moich mądrości

Od czasu do czasu powiem coś głupiego: i po polsku i po angielsku. Nagminnie mówię pierczak kuczony, zamiast kurczak pieczony. Zamiast powiedzieć I’m watering flowers, powtarzam I’m flowering water... Za każdym razem! Nie mogę się tego oduczyć i basta. Ale od czasu do czasu powiem też coś mądrego, głębokiego... Aż sama jestem zaskoczona, że coś takiego wyszło spod mojego podczasza. Ale to nie wszystko. Jest jeszcze coś, o czym nie wiedzieliście. Wymyślam rymowanki. I to nie byle jakie, bo dekoracyjne! We wnętrzarskim świecie istnieje mnóstwo zasad, a wymyślanie rymów ułatwia ich zapamiętanie. Poza tym jestem wesołym typem. Nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła czegoś śmiesznego.

 

Poniżej znajdziecie 12 moich mądrości: od tych banalnych, poprzez rymowanki, aż po te poważniejsze. Dajcie znać, co o nich myślicie. Który z tych podpunktów spodobał Wam się najbardziej, który najmniej? Który sobie wyryjecie w sercu lub w głowie? A może sami macie śmieszne powiedzonka lub rymy? Podzielcie się nimi, ja z przyjemnością dowiem się, że nie jestem w tym odosobniona.

Wnętrzarskie rymowanki i inne mądrości. InteriorsPL

1. Gdy w nowoczesnym wnętrzu drewna brak, wyjdzie z niego zimny wrak. Gdy lśniących rzeczy Ci w domu brakuje, chata wyglądem Ci nie podziękuje!

 

2. Marzenia same się nie spełnią. Czasem trzeba o nie walczyć z uporem osła idącego za marchewką (z posta 31 rzeczy, których nauczyłam się przez 31 lat życia)

 

3. Jestem jak zachód słońca – trwam kilka minut. Raz zachwycam, raz przechodzę niezauważona.  Takich jak ja były, są i będą tysiące. Dla nielicznych jestem tą jedyną, niezapomnianą chwilą. 

 

4. Nuda we wnętrzu mierzona jest wprost proporcjonalnie do ilości przedmiotów zawieszonych nad sofą. Jedno lustro – nuuuuuda. 6 luster – bomba!

 

5. Ludzie piją szampana, gdy świętują. Ja kupuję i otwieram szampana, gdy mam za sobą dzień z piekła rodem. Przetrwałam! Pora się ‘nagrodzić’.

 

6. Jesteśmy w sobie zabujani. Pokazujemy na blogach swoje zdjęcia do których musieliśmy pozować latając z dwadzieścia razy do statywu i ustawiać na samowyzwalacz, uśmiechając się pod nosem z nadzieją, że wyjdzie szczerze. Pokazujemy domy, wakacje, ubrania, dzieci... I czekamy za choć jednym pozytywnym komentarzem. A później kolejnym... 10 minut później odświeżamy stronę w nadziei, że jest jeszcze jeden, bo nasze ego urosło już troszkę, ale chce urosnąć jeszcze bardziej. Nie? Nic się nie dzieje? Napiszę update na Facebook, tam na pewno ktoś polubi mój status. I jeszcze fotka na Instagram, och, tutaj zawsze lubią. Ego jest mile połechtane, bo właśnie zauważyłam, że mam już 20 komentarzy na blogu! O, ale co to? Ktoś napisał, że brzydka sukienka i nie ładnie mi w niej. No, jak ona tak śmie? Przecież moja sukienka jest super, nikt takiej nie ma. Poza tym, czy ona nie widzi, że zdjęcia są bardzo ładne i jak świetnie się na nich prezentuję? Ech, odpiszę jej, niech wie! O cholera, zapomniałam, przecież nie mogę napisać nic niemiłego, bo zaraz wywołam awanturę i dostanę więcej takich niemiłych komentarzy. Najlepiej usunąć... tak, usunę jej komentarz i będzie, jakby go nigdy nie było.

Tak... jesteśmy w sobie zabujani i lubimy udawać, że jesteśmy idealni. Chociażby na zdjęciach... idealny dom, wakacje, ubrania, dzieci... Pięknie wystylizowane... Muszą dostać choć kilka pozytywnych komentarzy...

 

7. Szerokie na 13 cm pasy, To wcale nie grubasy, To miłe dla oka wygibasy (rymowanka o idealnej grubości pasów malowanych na ścianie).

 

8. Poznaj 6 sekretnych broni każdego wnętrza – len, metal, sizal, drewno i szkła nałęcza. Połącz len, metal, sizal i drewno – to super połączenie, na pewno! Szkła do tego dodaj, podziękujesz mi bodaj!

Wnętrzarskie rymowanki i inne mądrości. InteriorsPL

 

9. Jak łączyć kolory własne? To proste! Połącz ciepłe z zimnym, ciemne i jasne! 

 

10. Nasze życie przypomina jazdę samochodem. Czasem droga jest łatwa i przyjemna z pięknymi widokami, czasem kręta i niebezpieczna. Łapiemy gumę, tracimy kontrolę nad pojazdem. Niby tylko na chwilę, ale wystarczająco, aby nami nieźle zachwiać.

Droga zawsze wiedzie nas dokądś. Zastanawiam się właśnie, gdzie moja mnie poniesie. Chociaż cel i tak zawsze jest jeden. Lubimy zaglądać w lusterko wsteczne, choć to i tak nie ma sensu. Co się stało, to się nie odstanie. 

Czasem silnik nawali... daliśmy dupy. Nie zawieźliśmy go na czas do mechanika. Robicie sobie regularne przeglądy? Kiedy ostatnio robiliście sobie badania krwi, kału, moczu? 

 

11. Gdzie w łazience trochę drewna, tam sukcesów moc jest pewna (tą już znacie z posta 7 wnętrzarskich rzeczy, które powinniście zrobić już teraz).

 

12. Zrób coś ze sobą! Jeśli nie Ty, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy?


5 lekcji do wyciągnięcia z najpopularniejszych galerii na Instagram

Moją ulubioną formą zasypiania jest od jakiegoś czasu przeglądanie zdjęć na Instagram. Zachwycam się pięknymi stylizacjami, kolorowymi ujęciami i przesłaniem, które czasem aż wypływa z tych digitalnych fotografii. Chciałabym napisać, że śnią mi się później po nocach, ale tak dobrze nie ma.

Od zawsze miałam głupkowate sny. Gdy jako nastolatka pracowałam latem zbierając wiśnie i czereśnie nocami śniły mi się śmiejące się do mnie i skaczące po drzewach owoce. Pamiętam też cudowne sny o lataniu, choć najczęściej jest to coś szalonego, jak ostatniej nocy – poszłam do restauracji i zamówiłam całą ośmiornicę. A Ci, którzy mnie znają wiedzą, że moja miłość do owoców morza kończy się na rybach i krewetkach. Reszta jest bleeeee. Skąd więc w mojej głowie nawet pomysł, żeby zamówić coś tak ekstrawaganckiego? Ale ja nie o tym chciałam przecież pisać ;)


Macie Instagram? Bo ja przyznaję się szczerze, że jeszcze w nim raczkuję. Mam go od kilku (kilkunastu? Nawet nie pamiętam) miesięcy, ale już udało mi się zrobić kilka poważnych błędów. Po pierwsze – mój stary telefon robił okropne zdjęcia. Już się ich pozbyłam. Wierzcie mi – były okropne. Po drugie, zaczęłam z nazwą inną, niż mój blog. No bo jak się ma Rokoko do InteriorsPL? No, nijak! Po trzecie, nie umieszczałam zdjęć regularnie... raczej w ostępach po 2-3 tygodni.

ALE w tym roku obiecałam sobie, że bardziej skoncentruję się na moim Instagram i już można zobaczyć pierwsze efekty. A że ja jestem z tych, którzy starają się naprawdę wyciągać wnioski z popełnionych błędów, przeglądając zdjęcia innych galerii zauważyłam pewne schematy, które z pewnością pomagają tym galeriom być tak dopracowanymi i tak popularnymi. Jestem ciekawa, czy Wy też zwróciliście na to uwagę? Niemniej od dzisiaj chcę zacząć się ich trzymać, a piszę o tym, bo pomyślałam sobie, że Wy też może na tym skorzystacie?


1.   Mam styl i się go trzymam

Każda moja ulubiona galeria na Instagram ma coś, co je łączy – unikalny styl.  Wszystkie zdjęcia są połączone jedną rzeczą: czy to kolorem, stylem, fotografowanymi przedmiotami lub nastrojem. Dzięki temu stają niepowtarzalne i nie do podrobienia. Widząc je możemy od razu domyślić się, kto je zrobił, nawet bez spoglądania na podpis lub hasztagi. Najlepsze przykłady takich galerii znajdziecie u Moi_Mili i Lightpoem.

Czego można się nauczyć od Instagram. InteriorsPL

 

Mój plan działania: metodą prób i błędów chcę odkryć mój fotograficzny głos. Chcę robić zdjęcia, które będą pasowały do mojej wizji i robiąc które będę podekscytowana. Wierzę, że tylko wtedy uda mi się znaleźć mój własny, unikalny styl.

Czego można się nauczyć od Instagram. InteriorsPL.com

 

2.   Mniej znaczy więcej

O ileż przyjemniej wchodzi się na czyjąś galerię, kiedy ta jest lekka i przyjemna dla oka. Zdjęcia od razu stają się bardziej atrakcyjne! Od dzisiaj zamiast robić nieprzemyślane zdjęcia ‘byleczego’, żeby tylko coś umieścić obiecuję i sobie i Wam, że zacznę przywiązywać większą uwagę do robionych zdjęć. Coś jak Jestem_Kasia – zobaczcie, jak przejrzysta jest jej galeria! Cukiereczek dla oka.

Czego można nauczyć się od Instagram. InteriorsPL

 

3.   Strefy komfortu nie istnieją!

Miss_etc jest tego najlepszym przykładem. Każdego dnia jej zdjęcia zachwycają feerią kolorów i niejednokrotnie zastanawiałam się, jak ona to robi? No jak? Każde jej zdjęcie fascynuje, opowiada historię i widać, ile musiała nad nimi myśleć! Tym bardziej doceniam jej fotograficzne historie.

Jeśli również chcecie robić takie zdjęcia mam dla Was dwie wiadomości – dobrą i złą. Zła jest taka, że musicie zacząć eksperymentować i wyjść poza swoją strefę komfortu. Dobra jest jednak taka, że inni tym bardziej docenią Wasze wysiłki! A i Wy będziecie z siebie niesamowicie dumni!

Czego można nauczyć się od Instagram. InteriorsPL

 

4.   Za kulisami

Uwielbiam zdjęcia Czary z Drewna, ale do moich ulubionych należą te, na których widać, jak spędza czas w weekendy, jak się relaksuje i jak wygląda jej normalny dzień. Drewniane dekoracje Al pojawiają się na każdym zdjęciu w jej galerii, co tylko potwierdza moją teorię z punktu 1.  

Zresztą nie tylko Czary z Drewna pokazuje zdjęcia zza kulis. Niebałaganka również czasem uchyla rąbka tajemnicy.

Czego można nauczyć się od Instagram. InteriorsPL
Czego można nauczyć się od Instagram. InteriorsPL

 

5.   Fotografuj tylko to, co kochasz

Wierzę, że tylko robiąc to, co kochamy będziemy naprawdę usatysfakcjonowani i się nigdy nie znudzimy. Oglądając fotki Make my place i Kwestia smaku com czuć tą miłość, prawda? Dziewczyny naprawdę robią zdjęcia z sercem i to jest wspaniałe. Ilekroć je widzę, sama mam ochotę chwycić za mojego iPhona!

Lekcje od Instagram. InteriorsPL.com
Lekcje od Instagram. InteriorsPL

 

Czy zgadzacie się z tymi punktami? Czy tak jak i ja uważacie, że to one przyczyniły się do tego, że te galerie cieszą się tak dużą popularnością? A może to nie na tym to wszystko polega? Jak myślicie, dlaczego jedne galerie są bardziej popularne od innych?

Czy i Wy od dzisiaj zaczniecie działać według powyższych wskazówek? Jeśli chcecie zobaczyć, jak mi idą moje instagramowe poczynania, zapraszam na Instagram InteriorsPL.


7 wnętrzarskich rzeczy, które powinniście zrobić już teraz!

Czy lubicie wyzwania? Jeśli ktoś powiedziałby Wam na przykład, że na pewno nie będziecie w stanie czegoś zrobić... Jak zachowalibyście się słysząc takie słowa? Udowodnilibyście koledze, że jest w błędzie, czy zatwierdzilibyście fakt, że faktycznie... nie dla Was takie zadania. Ja wiem, że próbowałabym zrobić tej osobie na przekór i zrobiła wszystko co w mojej mocy, żeby to zrobić. Coś, jak przekorna nastolatka której mama mówi, żeby nie zadawała się więcej z tym chłopakiem. Co młodociana robi słysząc takie słowa? Oczywiście zadaje się z nim jeszcze bardziej :)

 

Pytam o to, ponieważ myślałam, żeby dać Wam kilka zadań wnętrzarskich do wykonania. Nowy Rok sprzyja wszak nowemu. A żeby Wam lepiej szło, powiedziałabym, że pewnie i tak nie dacie sobie z nimi rady... Podziałałoby na motywację? Ale zanim odpowiecie mi na to pytanie, przeczytajcie najpierw moją listę wyzwań wnętrzarskich. Podzieliłam je na dwie części: sypialnię i łazienkę, bo to na nich chcę dzisiaj skupić Waszą uwagę...

Jak urządzić sypialnię. InteriorsPL.com

 

Sypialnia

 

Spójrzcie świeżym okiem na swoją sypialnię i zmieńcie w niej 3 rzeczy. Tylko tyle potrzeba, żeby tchnąć w nią nowe życie!

  • Jak wysoka jest Wasza lampka nocna? 

Usiądźcie na łóżku i spójrzcie na nią. Jeśli dół jej klosza jest niżej, niż Wasz podbródek, pora pomyśleć o nowych lampach. Dlaczego? Ponieważ zakłócają proporcje pokoju. Pomyślcie tylko... Łóżko jest ogromnym meblem. Malutkie lampki nocne nijak się mają proporcjonalnie w stosunku do tego 'kolosa' :) Innym sposobem na wybrnięcie z tego problemu jest ustawienie lamki na stosie książek, lub ozdobienie jej większym abażurem – nie wydacie majątku, a lampa ‘urośnie’ kilka centymetrów.

 

  • Co trzymacie na stoliku nocnym?

Choć tak naprawdę bardziej interesuje mnie to, jak to trzymacie? Czy wiedzieliście, że możecie mieć cały stos różnych najpotrzebniejszych przedmiotów (od kremów do rąk, aż po budzik), które nie będą wyglądały jak bałagan, jeśli ustawicie je wszystkie na małej, ozdobnej tacce? Nie żartuję, spróbujcie! To dlatego dekoratorzy wnętrz ciągle stosują ten trick – tajemnica rozwiana ;) Inny sposób na wybrnięcie z tego problemu: jeśli w domu tacek brak, w podobny sposób możecie użyć deski, ramy na zdjęcia, książki lub lustra. Tylko błagam... nie używajcie serwetek z poliestru!

  • To gdzie jest to lustro?

Przynieście do sypialni lusterko. A teraz spójrzcie na swój pokój przez jego odbicie. To trick, którego używają artyści, żeby spojrzeć 'nowym' okiem na coś, do czego zaczęli się przyzwyczajać. Jeśli więc czujecie, że w sypialni jest jakiś dekoracyjny zgrzyt, jednak nie wiecie, co nim jest lub gdzie on jest, użyjcie lusterka! Gwarantuję Wam, że od razu go dostrzeżecie!

 

 

Łazienka

 

  • Jeśli w łazience nie ma okna, zamontujcie w niej tak duże lustro, żeby odbijało się w nim światło lampy sufitowej. Łazienka stanie się nie tylko jaśniejsza, ale sprawi też wrażenie większej. Moja rada: typowo łazienkowe lustra bez ram są taaaaaakie nudne. Jeśli chcecie mieć łazienkę z jajem, kupcie lustro w ozdobnej ramie.

 

  • Zamiast chować ładne ręczniki w szafie, zrolujcie je i włóżcie w koszyk. Zyskacie piękną dekorację łazienkową bez wydawania żadnych pieniędzy! Każdy ma przecież w domu jakiś koszyk, prawda? Jeśli leży gdzieś zapomniany, tym bardziej warto go wykorzystać w tak fajny sposób!
  • Kto powiedział, że w łazience nie mogą stać normalne meble? Obok wanny ustawcie polakierowany stolik. Świetnie się tu sprawdzą małe ogrodowe stoliki lub drewniane pieńki. Trzymajcie na nich kosmetyki i zapachowe świeczki. Od dzisiaj to Wasze prywatne SPA!
  • Nigdy, przenigdy nie zapominajcie o czymś drewnianym (lub drewnopodobnym) w łazience. Nieważne, czy to podstawka pod mydło, czy szafka pod umywalką. Przy takiej ilości chromu, lśniących płytek i surowych form to jedyny sposób, żeby nie stworzyć chirurgicznie wyglądającego pomieszczenia! Ja zawsze powtarzam - "Gdzie w kibelku trochę drewna, tam sukcesów moc jest pewna" ;) Czymkolwiek jest dla Was sukces w łazience...

 

Mam nadzieję, że z tą wiedzą od dzisiaj łatwiej Wam będzie podejmować dekoracyjne decyzje.

Nie siedźcie bezczynnie. Zamiast czekać, aż w Waszym domu nastąpi dekoracyjna rewolucja, sami ją zacznijcie. Jeśli nie teraz, to kiedy? Latem? Żal Wam będzie siedzieć w domu :) Znam to z autopsji! Teraz jest idealna pora na to, żeby eksperymentować z wnętrzami. Nawet jeśli nie możecie pozwolić sobie na ogromne zmiany, pamiętajcie, że kilka sprytnych dodatków też może wiele!

A jeśli utkniecie w martwym punkcie, pamiętajcie, że jestem tu dla Was. Wyślijcie mi w komentarzu zdjęcie problematycznego wnętrza z krótkim opisem, a dostaniecie moją radę, co w nim zmienić, żeby było lepiej.

 

Ale pewnie i tak nie dacie sobie z tym Wszystkim rady... ;) 

Czarno-białe fotografie do pobrania... prosto z Dingle

Czy macie gdzieś takie miejsce, do którego Was ciągnie? Miejsce, do którego możecie uciec, gdy jest Wam źle, lub poczuliście zachwianą równowagę i czujecie, że tylko tam możecie ją odzyskać? Okolicę, której już sam widok Was relaksuje? Chcę Was jednak przystopować. Jeśli myślicie teraz o swoim domu lub ogrodzie – to się nie liczy.

Moje ‘dobre miejsce’ jest jakieś półtorej godziny jazdy samochodem od mojego domu, w cudownej miejscowości Dingle. Góry i ocean w jednym. Piękne, kolorowe miasteczko, wspaniała atmosfera, cudowne plaże... Jeśli kiedykolwiek będziecie w Irlandii, koniecznie musicie je zobaczyć na własne oczy. Ja już od wielu lat jestem nim oczarowania.

Plakaty do pobrania. InteriorsPL.com

 

Jedną z głównych atrakcji Dingle, nie jest dla mnie wbrew pozorom znany delfin Fungi, a cudownie kremowe, ręcznie robione lody o smaku soli morskiej z małej lodziarni Murphy’s. To najlepsze lody, jakie kiedykolwiek jadłam. Lepsze nawet od włoskich z Włoch! Tak więc naturalnym jest, że ilekroć tam jestem, zachodzę do środka i cierpliwie czekam w długiej kolejce, aby standardowo zamówić dwie gałki lodów i kawę latte. A kolejki tam są prawie zawsze, nie ważne od pory roku. A wiecie, co jest najlepsze? Że za darmo możecie spróbować każdego smaku lodów, zanim zdecydujecie, które chcecie.

 

Tak więc siedziałam sobie wczoraj w Murphy’s i zajadałam lodami, gdy za oknem padał grad i były tylko jakieś 3 stopnie na plusie. Ale ani mnie, ani ogromnej grupie Amerykanów to wcale nie przeszkadzało. Bowiem powiadam Wam – te lody wkrótce będą bardziej znane od Fungi.

Plakaty do pobrania. InteriorsPL.com

 

Miasteczko Dingle jest typowym miastem turystycznym, z wieloma hotelami, B&B, barami, restauracjami i sklepami. Tutaj jednak zdaje się panować zasada, że im bardziej kolorowa elewacja budynku, tym lepiej. Przekupki na targu próbują nawołać klientów. Tutaj klienci są nawoływani kolorami. Przechadzając się więc uliczkami, można niejednokrotnie dostać oczopląsu: fioletowe budynki z turkusowymi okiennicami tuż obok neonowo-żółtych drzwi. Coś cudownego. Tutaj nie można się dąsać lub strzelać fochy.

 

Kidy znudzi Wam się feeria barw, proponuję Wam zabawę – wsiądźcie do samochodu, wyjedźcie z miasteczka i od teraz skręcajcie z głównej drogi w każdą wiejską idącą w stronę oceanu: ile dzikich plaż uda Wam się znaleźć? Ja po tylu latach nadal odkrywam kolejne, coraz to nowe, które jakimś sposobem przeoczyłam poprzednimi razy. Jeśli zgłodnieliście, zróbcie sobie piknik. Ja otworzyłam mój termos z kawą, wyciągnęłam zapakowane kanapki i wdychając te świeże morskie powietrze, zjadałam wszystko ze smakiem. Długo jednak nie zabawiłam, bo zaczął się przypływ. Ale dzięki temu odwiedziłam kolejną plażę... i jeszcze kolejną... Aż w końcu dotarłam do Inch Beach – plaży, po której można jeździć samochodem. Oczywiście nie było mi to dane z powodu rzeczonego przypływu, ale zdążyłam na zachód słońca. Nie ja jedna. Obok mnie ustawiło się kilka innych aut – każdy z zapartym tchem obserwował, co Matka Natura nam zgotowała.

Plakaty do pobrania. InteriorsPL.com

 

Do domu wróciłam z garścią muszli, odciskami na piętach (od nowych butów), lżejszą głową i naładowanymi bateriami. Ale nie tylko! Zrobiłam ponad 300 zdjęć podczas tej wyprawy. Z Wami chcę podzielić się czterema. Są to czarno-białe fotografie do pobrania. Przedstawiają fasady budynków z Dingle. Każdy niepowtarzalny, każdy wyjątkowy. Hotel, bary i sklep – kwintesencja miasteczka. U mnie zawisną w biurze, gdy tylko wydrukuję je na większym formacie. A Wy gdzie planujecie je zawiesić?

Kliknijcie w poniższe linki, aby pobrać zdjęcia w większym formacie.

 

Czy byliście kiedyś w Dingle? Jakie były Wasze wrażenie z tej miejscowości? Co Was urzekło w nim najbardziej? A może spotkaliście się oko w oko ze staruszkiem Fungi?

Plakaty do pobrania. InteriorsPL.com
Plakaty do pobrania. InteriorsPL.com