Moje największe wpadki językowe

Wszystko zaczęło się od dnia Świętego Patryka i mojego pierwszego posta o Irlandii... Zaczęłam Wam opowiadać o tym kraju, w którym mieszkam już tyle lat i okazuje się, że nagadać się nie mogę! W głowie siedzą dziesiątki opowieści, historii i wpadek. Najśmieszniejsze są oczywiście te językowe, a tych, co tu dużo mówić, nazbierało się przez lata (nawet pomimo zdawania matury z angielskiego i dostania się na zaawansowany angielski na studiach)...

Prawda jest taka, że to, czego uczą w szkole, nie zawsze sprawdza się w prawdziwym życiu. Ale nie wstydzę się tych pomyłek. Podchodzę do nich z przymrużeniem oka. Wszak nikt nie jest Alfą i Omegą. Skłamałabym jednak, gdybym nie przyznała się, że czasem byłam nimi tak zażenowana, że chciałam, aby pochłonęła mnie ziemia... No bo posłuchajcie...


  • Na jednej z pierwszych randek z moim obecnym już mężem udaliśmy się do restauracji. Stoliki były malutkie i strasznie blisko siebie. Bez żadnego trudu można było podsłuchać rozmowę osób siedzących obok. W pewnym momencie coś mi wpadło do oka. Ja zestresowana randką (i wizją rozmazanego tuszu wokół oczu) powiedziałam do Denisa: ‘Chyba coś mi wpadło do dupy’. Biedak prawie się zakrztusił stekiem, a panu siedzącemu obok na te słowa aż wypadł widelec z ręki. Denis natychmiastowo zareagował mówiąc ‘Chyba masz na myśli oko’. ‘No, a co powiedziałam?!?’ – oburzyłam się na to. 
  • Mój pierwszy dzień pracy w Irlandii. Musiałam podpisać jakieś papiery. Łamanym angielskim poprosiłam o długopis, na co szefowa „Tutaj żaden Ben nie pracuje”
  • Kilka lat temu, gdy żył jeszcze Denisa dziadek, mieliśmy zwyczaj przywożenia go do miasta w każdy piątek. Teściowa gotowała obiad, a my wszyscy siadaliśmy wokół stołu i rozmawialiśmy, podczas gdy dziadek przysypiał na krześle. Pewnego razu graliśmy z D. w grę na Nintendo DS. Trzeba było odgadnąć trzy słowa, które były wypowiadane w tym samym czasie przez trzy różne głosy. Odgadnęliśmy już dwa, ale trzeciego ani rusz! Gdy nagle... olśnienie! Rozradowana, że w końcu mi się udało (i to przed D.) wykrzyknęłam ‘Genitalia!!!’, na które to słowo dziadek aż podskoczył. Przejęzyczyłam się. Miałam powiedzieć ‘materiał’...

A skoro już jesteśmy przy dziadku, miałam z nim jeszcze jedną przygodę, choć już nie językową. Gdy odwoziliśmy go do domu po piątkowym obiedzie, mieliśmy zwyczaj wypakowywania jego zakupów, zamiatania podłogi i spryskania sprayem chłodzącym jego obolałe kolano. Tylko raz poprosił mnie, żebym go popsikała. Byłam tak zaaferowana tym, że to mnie poprosił tym razem, że nieuważnie popsikałam jego... genitalia. Jeszcze nigdy nie słyszeliśmy z mężem tego cichego jak mysz pod miotłą dziadka krzyczącego tak głośno. Śmialiśmy się całą drogę do domu, a ja... no cóż... już nigdy nie byłam poproszona o spryskanie dziadkowego kolana...

  • Boże Narodzenie. Zostałam zaproszona na pierwsze święta u rodziców mojego jeszcze wtedy chłopaka, a obecnego już męża. Poszłam do kuchni przywitać się z teściową, a moim oczom ukazał się wielki, wypatroszony indyk. Teściowa pyta „Czy wiesz, co to jest za ptak?’, na co, ja niezbyt błyskotliwie: „Goły ptak”. Osiem lat później, a po dziś dzień indyk jest u nas nazywany gołym ptakiem.
  • Mam też w zanadrzu mnóstwo drobnych przejęzyczeń moich znajomych:

- zamiast powiedzieć ‘podwiozę cię samochodem’, kolega powiedział ‘podniosę Cię’;
- zamiast powiedzieć ‘żartujesz sobie ze mnie?’, koleżanka zapytała ‘sikasz na mnie?’;
- zamiast ‘zabierz to ode mnie’, znajoma powiedziała do zupełnie nieznanego chłopaka w pracy ‘ weź mnie teraz’.


Ale pomyłką wszechczasów jest historia mojego kolegi z Litwy!

W Irlandii podczas mszy i pokazania sobie znaku pokoju każdy potrząsa ręką osób stojących obok mówiąc ‘God be with you’, czyli ‘Bóg z Tobą’. Znajomy przez lata potrząsał ręką ludzi w kościele myśląc, że musi mówić ‘Glad to meet you’, czyli ‘miło Cię poznać’. Wyraz zdziwienia na twarzy nieznanych Irlandczyków: bezcenny!

Wnioski?

Wpadki zdarzają się nawet najlepszym. Nie ma co się załamywać, a już tym bardziej poddawać i zaniechać całkowitego mówienia w innym języku. Mam kilku takich znajomych: z obawy przed popełnieniem gafy prawie w ogóle się nie odzywają. A ja zawsze się ich pytam ‘ Ale co się stanie, jak popełnisz gafę?’. Bo o to w tym chodzi: uczyć się na własnych błędach, poprawiać się i robić lepszym przez całe życie. Nie żyć w stagnacji. Czy chcielibyście być dokładnie tacy sami, jakim byliście kilka lub kilkanaście lat temu? Spoglądacie na siebie wstecz i myślicie „Ale źle to zrobiłem/ powiedziałem/wyglądałem/itp.’ Skąd o tym wiem? Bo ja myślę tak samo! I nie ma w tym nic złego. Poprawianie się dodaje nam odwagi, siły do działania i kreatywności. 


A teraz nie każcie mi już dłużej czekać. Umieram z ciekawości przed Waszymi wpadkami. Mieliście jakieś?


Trawa szumnie zwana ogrodem

Wbrew alergii na pyłki traw i brzydkiej pogodzie ostatnich kilka dni spędziłam ogarniając nasz frontowy ogród (choć słowo ‘ogród’ to zbyt szumna nazwa, odpowiedniej brzmiałby ‘skrawek ziemi przed domem’). Zmiana nie jest duża, aczkolwiek ciężko przejść obok niej obojętnie. Inspirowałam się projektem ogrodu, który znalazłam na Pinterest (Ci, którzy śledzą mnie na Instagram wiedzą, o jakim projekcie mowa): i tutaj słowo ‘inspirowałam’ jest jak najbardziej prawdziwe, ponieważ nie skopiowałam projektu, tylko zaczerpnęłam z niego to, co spodobało mi się najbardziej, czyli kształt części z roślinami oraz widoczne zróżnicowanie roślin na wysokie, średnie i niskie. Wyszłam z założenia, że jeśli takie balansowanie różnych wysokości udaje się we wnętrzach, z pewnością uda się na zewnątrz. Oczywiście czas pokaże, czy miałam rację. 

Tak wygląda nasz ogród po liftingu (nie zwracajcie, proszę, żadnej uwagi na wielką, jasną plamę na asfalcie po lewej stronie. To ‘pamiątka’ po tacie, któremu podczas malowania domu spadła z drabiny puszka z farbą. Była myta, zamalowana na czarno i... nadal jest widoczna!)


A tak dla porównania wyglądał przed. To zdjęcie pochodzi z 2009 roku i zrobiłam je tuż po pierwszym malowaniu domu. Ogród zmienił się od tamtego czasu tylko o rośliny, które urosły z upływem czasu.

 
W miejscach, gdzie zostawiłam ziemię zasiałam nasiona wieloletnich kwiatów o nazwie smagliczka. Nigdy jeszcze nie miałam styczności z tymi kwiatami, tym bardziej więc jestem ich ciekawa. Mają stworzyć niski dywan białych kwiatów, które z wiekiem staną się różowe. Idealne rozwiązanie z dwóch powodów:

  • mam nieuważnego męża, który gdy kosi trawę ma w zwyczaju kosić młode rośliny. ‘Wszak zielonego na zielonym nie widać’ twierdzi zdziwiony, gdy zwrócę mu uwagę, że właśnie skosił piąte drzewko :D Teraz nie będzie miał wymówek! Bo wiecie – na męża trzeba mieć sposób, jeśli się chce mieć spokojną głowę.
  • ożywią zielony dywan roślin kolorem i wysokością (balans wysoko-nisko).
ogrod_przed_domem_141.jpg

 

Muszę się Wam do czegoś przyznać... Zgrzeszyłam... Nie tylko zabiłam roślinkę, ale zdaje się, że wkrótce zabiję kolejne... Nie mogłam się powstrzymać! Dopiero niedawno pisałam Wam, że kocham bukszpany, ale z powodu rodzaju gleby i ilości cienia nie żyją u mnie dłużej, niż rok... Niedawno kupiłam dwie piękne trójkątne bryły bukszpanu!!! Znowu!!! To silniejsze ode mnie. Coś mnie ciągnie do tych ich zielonych, wspaniale przystrzyżonych kształtów. Nie wiem, czy mój plan się powiedzie, ale tym razem wsadziłam je w doniczki, które zakopałam połowicznie w ziemi. Jeśli czytają mnie zapaleni ogrodnicy – proszę albo o poradę, czy dobrze zrobiłam, albo o przymknięcie oka – może w końcu wyciągnę wnioski z własnej słabości...


Z beżowymi kamieniami wokół roślin wiąże się śmieszna historia. Kupiłam trzy wielkie, 25kg torby kamieni z myślą, że jeszcze mi zostaną. Jak bardzo się myliłam! Dwa dni temu musiałam dokupić kolejne 6 toreb (dwie dostałam gratis w promocji), bo trzy starczyły tylko na część pod oknami. 

Mimo pomyłek (uczę się na błędach) i alergii odkryłam w sobie duże pokłady fascynacji i zamiłowania do prac w ogrodzie. Sprawiają mi niesamowitą radość i wspaniale relaksują. Wybaczcie zatem moją kilkudniową nieobecność. Jeśli znowu zniknę, jedno jest pewne – wrócę do Was odprężona, wypoczęta i opalona (oczywiście, jeśli słońce, które się wczoraj pokazało nie zniknie równie szybko, jak się pojawiło). 

Co Wy porabiacie w te piękne, majowe dni? Też działacie w ogródkach i chodzicie z brudem pod paznokciami, czy wprost przeciwnie?


Irlandia: tutaj trawa jest zawsze bardziej zielona, a niebo bardziej błękitne

Osiem lat mieszkania w Irlandii, setki godzin poświęcone zwiedzaniu kraju, tysiące zrobionych zdjęć, milion niezapomnianych wrażeń i nowych doświadczeń. Mniej więcej tak przedstawiają się moje statystyki odkąd tu zamieszkałam. Byłam w każdym hrabstwie, widziałam największe atrakcje, a jednak nadal nie mogę napisać, że już wszystko widziałam.

Nauczyłam się, że tu nie można się zgubić, a pozorne błądzenie zawsze zaprowadzi mnie na wspaniałe, dzikie plaże lub do urokliwych miasteczek. Jedno jest pewne – jest to kraj kolorowy (z przewagą zielonego ma się rozumieć). Nie lubię dużych miast, bo te zupełnie zaprzeczają mojej teorii barwnego, przyjaznego państwa. Tu wszyscy są zestresowani, zabiegani... jeśli chcecie zobaczyć, poznać i zasmakować prawdziwą Irlandię musicie oddalić się od wygody dużych miast i spędzić trochę czasu podróżując. Zdziwicie się cierpliwością kierowców, pysznym jedzeniem wyłowionym kilka godzin wcześniej z oceanu, smakiem gorącej whiskey...

Zakochacie się w cudownych krajobrazach, które niby wszędzie są takie same, ale zmieniają się ciągle jak w kalejdoskopie. Być może nawet zawiedziecie się irlandzką, nieprzewidywalną pogodą!

Więcej o zwyczajach i nietypowych zachowaniach Irlandczyków przeczytacie w moim poście o 15 rzeczach, których nauczyłam się przez lata mieszkania w Irlandii.

 

podroze_po_irlandii30.jpg

Co musicie wiedzieć podróżując po Zielonej Wyspie:

  1. Podróżując samochodem, np. po Ring of Kerry lub Connemara natkniecie się w miejscach na nietypowe korki w postaci owiec chodzących po jezdni. Z gracją i bez pośpiechu będą sobie szły drogą dając Wam mnóstwo czasu na zrobienie im fajnych zdjęć.
  2. Natkniecie się na trzy rodzaje dróg: autostrady, zwykłe drogi i drogi wiejskie, które będą tak ciasne, że na ostrych zakrętach będziecie musieli używać klaksonu, aby zasygnalizować samochodom z naprzeciw, że nadjeżdżacie.
  3. Autostrady mają zazwyczaj dwa pasy: lewy jest do normalnej jazdy, prawym jeździ się tylko, gdy wyprzedza wolniej jadące auta.
  4. Autobusy są prawie zawsze spóźnione, a godziny przyjazdów i odjazdów są tylko umowne.
  5. Promy, statki i kutry rybackie kursują mniej więcej co godzinę. Czasem jest to jedyny sposób, aby dostać się na leżącą nieopodal wyspę (na przykład wyspę Clare) lub uniknąć kilkugodzinnej jazdy lądem – pokonanie dystansu samochodowym promem w poprzek zajmie Wam niecałe pół godziny, a na pokładzie znajdziecie toalety, sklep z przekąskami i miejsce, z którego możecie podziwiać oddalający się ląd.
  6. Podróżując będziecie potrzebowali ubrania na cebulkę, w tym ciepłego swetra, nieprzemakalnej kurtki z kapturem i nieprzemakalnych butów. Pogoda naprawdę może Was tu zaskoczyć, nawet latem. Pamiętajcie, że na plaży i w górach zawsze jest zimniej i wietrzniej, niż w mieście.
  7. Jeśli zapragniecie kupić w sklepie butelkę wina, jednak macie tą wspaniałą ‘wadę’, że wyglądacie na młodszych, niż jesteście w rzeczywistości, bez paszportu się nie obejdzie. Sklepy nie uznają polskiego dowodu osobistego.
  8. A skoro już mowa o alkoholu, w przeciwieństwie do Polski nie kupicie go o każdej porze dnia i nocy. Rząd irlandzki ustalił godziny, w których można zaopatrzyć się w procentowe trunki: w tygodniu od 10.30 rano do 22.00, w weekendy od 12.30 do 22.00
  9. W większości barów, restauracji i hotelów będziecie mieli dostęp do darmowego Wi-Fi
  10. Bez przejściówki do urządzeń elektrycznych się nie obejdzie, ale niektóre polskie wtyczki będą pasowały do irlandzkich kontaktów... za pomocą nożyczek lub ostro zakończonego pilniczka do paznokci. Najpierw wyłączcie prąd z kontaktu za pomocą guziczka, który znajduje się obok. Nożyczkami opuście w dół malutką dźwignię, która znajduje się w trzeciej, tej dodatkowej dziurce kontaktu i trzymając ją tak w tej pozycji w pozostałe dwie dziurki włóżcie polską wtyczkę.
  11. Walutą Irlandii jest Euro, ale w Północnej Irlandii obowiązuje Funt szterling.
  12. W restauracjach i barach wodę do picia dostaniecie za darmo.
  13. Palenie papierosów jest zabronione w miejscach publicznych: palić możecie w specjalnie wyznaczonych do tego miejscach (usytuowanych z reguły na tyłach budynku).


podroze_po_irlandii39.jpg

Dlaczego warto tu przyjechać?

Ale koniec już mojego gadania. Chcę, żebyście zobaczyli Irlandię moimi oczami. I kto wie? Może zakochacie się w niej jak ja i spotkamy się gdzieś kiedyś podczas wspinaczki na jedną z najwyższych gór Croagh Patrick (ja będę tą, która ciągle przystaje i robi masę zdjęć) lub na promie płynącym na wyspy Aran... Bo naprawdę warto się tu wybrać i zobaczyć, że trawa zawsze jest tu bardziej zielona, a niebo bardziej błękitne. Domki są bardziej kolorowe, a ludzie bardziej przyjaźni. 

podroze_po_irlandii8.jpg
podroze_po_irlandii25.jpg
podroze_po_irlandii4.jpg

Akcje uratują, gdy nie ma się oka do zdjęć!

Pytanie: co zrobić, gdy nie mam talentu do robienia zdjęć? Staram się, ale po prostu mi nie wychodzą...

Odpowiedź: Czy słyszałaś (słyszałeś) kiedyś o akcjach?

Pytanie: Mam oko do zdjęć, ale zupełnie nie chce mi się bawić w ustawianie specjalnego oświetlenia lub robienie domowego studia. Co robić?

Odpowiedź: Skorzystaj z akcji Photoshopa!

Przed i po użyciu akcji

Przed i po użyciu akcji

Prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy inni i nie każdy ma dobre oko do zdjęć, kolorów czy kompozycji. Ja na przykład nigdy nie lubiłam matematyki, za choinkę jej nie rozumiem, a na studiach całki i macierze przyprawiały mnie o dreszcze. Czarna magia normalnie! Możecie mieć najlepszy sprzęt, ale jeśli nie zaprzyjaźnicie się z nim, to nic magicznego z tej znajomości Wam nie wyjdzie (o tym, jak przestać korzystać z trybu manualnego aparatu przeczytacie na blogu Jest Rudo).

Czy wiedzieliście, że niedoróbki fotograficzne poprawicie w programach graficznych? Krzywa perspektywa, niedoświetlenie (czasem nawet zbyt mocne naświetlenie), wymyte kolory... wszystko to da się naprawić! Moim ulubionym programem do obróbki zdjęć jest Photoshop. Minusem takich poprawek jest oczywiście suma czasu spędzonego na naprawianiu naszych pomyłek, ale tutaj do akcji wkraczają akcje...

 

Cóż to takiego: akcja?

To zbór poleceń, które wydajemy programowi, aby zmienił wygląd naszego zdjęcia. Mamy dwa rozwiązania: spędzić kilka do kilkanastu minut obrabiając je samodzielnie, albo za pomocą jednego kliknięcia myszki zlecić komputerowi, aby zrobił to za nas. To co byście wybrali? Istnieją setki, ba! tysiące dostępnych akcji – od darmowych, aż po płatne. Zrobią za nas wszystko. Poprawią ostrość zdjęcia, zmniejszą je do odpowiednich rozmiarów, sprawią, że nasza cera będzie olśniewała, a zęby oślepiały... Możemy zrobić z ich pomocą efekt zachodu słońca lub mroźnego poranka... Trawa może być bardziej zielona, a niebo bardziej błękitne... Mogłabym tak jeszcze wymieniać kilka dobrych paragrafów. Szaleństwo, prawda!?!

Ja najlepsze akcje znalazłam w dwóch miejscach: darmowe na DeviantArt i płatne na Paint The Moon.

Czym się od siebie różnią? Te darmowe to akcje raczej bardziej podstawowe – wyostrzenie, zmiana kolorów, rozmycie... Płatne są już bardziej skomplikowane. Używam ich przy portretach i krajobrazach lub... gdy mam zły dzień, czyli gdy wyszedł mi właśnie pryszcz (lub dwa), jestem blada i źle wychodzę tego dnia na zdjęciach. Te akcje działają cuda!

 

Jak z nimi pracować?

To proste. Pobieracie je z internetu, instalujecie, a te automatycznie same wpisują się do Waszego Photoshopa. W górnym pasku zadań klikacie w Window i następnie Actions, aby otworzyć okienko z zainstalowanymi akcjami. Moje po otwarciu wygląda tak:

Aby zmienić wygląd zdjęcia kilkacie po prostu na wybraną akcję. Reszta zrobi się za Was! Będziecie czasem musieli coś potwierdzić klawiszem Enter, czasem zmienić przejrzystość warstwy, ale... Zachęcam Was do poeksperymentowania z nimi, pobawienia się jeśli wolicie. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyście nie użyli nawet kilku akcji na raz.

 

Bądźcie jak Azjaci!

Teraz już nie macie żadnych wymówek, żeby nie pstrykać świetnych fotek! Chwytajcie za aparaty i do roboty! Mam tylko dla Was jeszcze jedną, maleńką radę. Nie niecierpliwcie się robiąc zdjęcia. Nie bądźcie, jak mój mąż :D Ilekroć jedziemy gdzieś na urlop muszę najpierw się prosić, żeby zrobił mi jakieś, a później jedna fotka – pstryk – i gotowe. Idziemy dalej. Błąd!

Czy wiedzieliście, że zawodowi fotografowie robią setki zdjęć jednego ujęcia, aby w efekcie końcowym wybrać jedno, to najlepsze? Nie bójcie się eksperymentować i robić nawet kilkanaście pozornie podobnych ujęć. Widzieliście kiedyś Azjatów a akcji? Cały świat się z nich naśmiewa, ale wiecie, czego im nie brakuje? Dobrych ujęć! Robią mnóstwo zdjęć i zdają się być wszędzie ze swoim aparatem robiąc przy tym śmieszne pozy (zdaje się, że w ich kulturze rodzaj pozycji jest wprost proporcjonalny do jakości zdjęcia ha ha). W efekcie końcowym do ich albumów trafiają tylko te najlepsze fotografie. Bądźcie jak oni. Odważcie się wyjść ze swojej ‘comfort zone’ a pod koniec dnia Photoshop pomoże Wam zamienić ładne w piękne. Obiecuję. 


Friday's Decor Doctor #26

Jeśli macie problem z urządzeniem mieszkania, planujecie remont lub po prostu chcecie w niedrogi sposób odmienić wygląd swojego pokoju, trafiliście w dobre miejsce! Friday’s Decor Doctor (FDD) to seria postów, w których pomagam Wam uczynić Wasze gniazdka jeszcze piękniejszymi.

Tym razem z pomocy skorzystała Basia i jej sypialnia. Pokój jest mały, ale największym problemem zdaje się w nim być nietypowa wnęka. Piękny komplet mebli gryzie się z turkusową, młodzieżową wręcz narzutą oraz bladym kolorem ścian. Kryształowy żyrandol i tapicerowane krzesło w rogu pokoju aż wołały o coś, co połączyłoby wszystko w jedną, spójną całość.

Dzięki hojności firmy Śnieżka, która wie, jak dobrze jest zaoszczędzić na metamorfozie, czy remoncie, Basia otrzyma wszystkie potrzebne farby potrzebne do zrealizowania mojego projektu. A jeśli już mowa o projekcie...

 

Czas zaprezentować Wam, jak wyglądał pokój przed i po zmianach:

Każdy pokój potrzebuje przynajmniej jednego centralnego punktu wystroju. Cóż to takiego? To taki punkt, który od razu przyciąga oko. W sypialni Basi niestety go brakowało, przez co całość nie była bardzo atrakcyjna dla oka. Wydaje mi się, że możemy o to obwinić wnękę, która z pewnością zdekoncentrowała właścicielkę. No bo jak zagospodarować taką ścianę? Jak na niej zrobić centralny punkt wystroju?


Co zrobić z nietypową wnęką?

Mamy dwa wyjścia –możemy ją dodatkowo podkreślić, na przykład listwami świetlymi lub kolorami lub postarać się ją ukryć malując ścianę we wzory i oszukując oko do myślenia, że jej tam w ogóle nie ma! Ze względu na styl żyrandola i mebli wybrałam tą drugą opcję.

Najpier pomalowałam ścianę bardzo ciemną szarością z firmy Śnieżka Satynowa w odcieniu Cisza Nocy. Następnie wyciętym z tektury szablonem (dostępny do darmowego wydrukowania TUTAJ) namalowałam na niej jasno-szare wzory kolorem Podniebna Podróż Śnieżki. Zauważcie, że stopień na ścianie został w całości pomalowany szablonem - zupełnie tak, jakby go nie było. Pozostałe trzy ściany pomalowałam tym samym, jasnym kolorem, dzięki któremu rozjaśniliśmy pokój.  W ten sposób stworzyliśmy główny punkt wystroju, który dodatkowo podkreśla piękny kolor mebli.


Najcięższa praca za nami, teraz pozostał nam tylko wybór odpowiednich dodatków

50-60 cm nad łóżkiem zawiesiłam dwa podłóżne obrazki w sepii: jeden we wnęce, drugi poza nią. To dodatkowo potęguje wrażenie, że wnęka ‘nie istnieje’.

Całość ożywiłam pomarańczową narzutą na łóżko oraz białą pościelą i dwoma czarnymi poduszkami. Dzięki takiej kolorystyce, pokój przypomina spolszczoną wersję wnętrz w stylu japońskim, nie sądzicie?

Niestety w sypialni musiałam wymienić lampki nocne – były zbyt niskie i gryzły się ze złoto-kryształowym żyrandolem. Obecne, białe, nawiązują kolorystycznie do białych elementów lampy, wiążąc wszystko w spójną i miłą dla oka całość.

1. 2. 3. 4. 5.

1. 2. 3. 4. 5.

To co, kto chce być kolejną osobą, której pomogę? Jeszcze nikogo nie wybrałam na czerwiec!