Zrób to sam

Wszystko co musicie wiedzieć o szablonach

Od momentu, kiedy go po raz pierwszy zobaczyłam, wpadłam po uszy. Niebanalny, kreatywny, niedrogi (!)...To dzięki szablonowi moje serce zabiło szybciej, a oczami wyobraźni zobaczyłam morze niekończących się możliwości. Za pomocą tego małego kawałka plastiku byłam w stanie odmienić najnudniejsze zakamarki mojego domu – od mebli aż po ściany.

 

Dlaczego tak bardzo zachwycam się szablonami?

Ci, którzy kiedykolwiek musieli zdzierać tapetę wiedzą, ile potrzeba czasu i zachodu, aby dokonać tego dzieła niszczenia! W przypadku szablonu wystarczy zamalować ścianę, aby po wzorze, który nam już się znudził nie było ani śladu! Ale to tylko jedna z wielu jego zalet. Na ścianach pomalowanych szablonowym wzorem nie widać nierówności, a nieładne wnęki ścienne stają się prawie niewidoczne!

Żeby wytapetować ścianę będziemy musieli wydać nawet do kilkuset złotych (i oby tylko!), a na zamalowanie ściany z użyciem tego sprytnego kawałka plastiku wystarczy tylko kilkadziesiąt złotych! A jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać? Czy jesteście w stanie odróżnić, które z poniższych zdjęć przedstawia tapetę, a które szablon?

1. Dom Lisy Palmer 2. Niche Interiors

1. Dom Lisy Palmer 2. Niche Interiors

Czy udało Wam się poprawnie odgadnąć, że zdjęcie po lewej to łazienka pomalowana szablonem?

 

Gdzie kupić gotowe szablony lub akcesoria do ich robienia

Możecie kupić gotowe wzory, albo możecie zaoszczędzić, wykazać się kreatywnością i samodzielnie wyciąć własne. Czy to trudne? Nie! Samo wycinanie szablonu jest banalnie proste – wystarczą Wam tylko ostry nożyk, stabilna dłoń i mała doza cierpliwości.

Mam sprawdzone sklepy, z których zamawiam gotowe szablony, lub przedmioty do ich samodzielnego wykonania:

Plastikowe kartki: The Stencil Studio oraz Oakland Stencil

Pędzle: The Stencil Studio na Amazon

Darmowe wzory szablonów: moja galleria na Pinterest

Gotowe wzory szablonów: Cutting Edge Stencils

 

Mój debiut! Instruktażowy film o szablonach (w którym zdradzam również mój tajny, szablonowy sekret!)

Nie oceniajcie go zbyt surowo – to naprawdę mój pierwszy film instruktażowy. Jak ciężko było mi go nakręcić wiedzą wszyscy Ci, którzy zaglądali wczoraj na Facebook :)

Moje tricki przy malowaniu ściany z użyciem szablonu:

  • Pędzel nie może być bardzo mokry. Na filmie mogliście zobaczyć, że nadmiaru farby z pędzla zawsze pozbywałam się przyciskając go kilkakrotnie do starego telerza. Od czasu do czasu warto dodatkowo przetrzeć go suchą ściereczką.
  • Zamalowany szablon zawsze suszę starą suszarką do włosów. Dzięki temu mam pewność, że farba nie pobrudzi mi czystego kawałka ściany.
  • Pędzel zawsze przyciskam do ściany pod kątem 90 stopni. Tylko wtedy farba dostaje się we wszystkie, nawet te najmniejsze zakamarkim, nie przedostając się przy tym pod szablon.
  • Ścianę zawsze zaczynam malować od środka. Szablon przyklejam na wysokości oczu, a za pomocą miary upewniam się, że wisi prosto. Nie lubię używać poziomicy, ponieważ czasem ściany są nierówne... miara jeszcze nigdy mnie nie zawiodła!

 

Co zrobić z pomyłkami?

Te zdarzają się nawet tym najlepszym! Co zrobić, gdy farba kapnie nam niechcący na ścianę, lub przyłożymy szablon nie tam, gdzie mieliśmy? Najważniejsze, to nie panikować, bo takie błędy można naprawić w mgnieniu oka. Poczekajmy, aż farba wyschnie, a następnie zamalujmy ją odpowiednim kolorem. Nie lubię malować szablonami ‘starych’ ścian, tj. takich, które malowaliśmy lata temu, a resztki farby wyrzuciliśmy do kosza. No bo co zrobić wtedy, gdy zdarzy nam się pomyłka? Jak ją wtedy zamalować?

 

Szablon – na wesoło, elegancko i... po skandynawsku

Wiecie, co zrobiłam z ptakami, które namalowałam na ścianie?  Domalowałam im oczy! Czasem takie drobne elementy wystarczą, aby ściana przypominała prawdziwą tapetę. Wspaniałe efekty uzyskacie mieszając farby matowe z połyskującymi. Ja w ten sposób pomalowałam naszą sypialnię gościnną. Każdy myśli, że to tapeta, a wystarczyło użyć zwykłej, połyskującej, srebrnej farby do pomalowania szablonu.

Panuje moda na skandynawskie wnętrza. Jakim szablonem pomalować ściany, aby dobrze wyglądały w tak urządzonych domach? Czymś prostym i nieskomlikowanym, na przykład gwiazdami lub... konikami (w mojej galerii Pinterest znajdziecie ponad dwieście darmowych wzorów szablonów – jestem pewna, że każdy z Was znajdzie tam coś, co przykuje Wasze oko). Styl skandynawski lubi kontrasty, dlatego polecam czarne wzory na białych ścianach, a w pokoju dziecięcym czarne wzory na bladoniebieskim lub bladoróżowym tle. 

1. 2. 3. 4.

1. 2. 3. 4.

1. 2. 

1. 2

 

Odwieczny problem. Co lepsze – pędzel, czy gąbka?

Ilekroć malowałam coś szablonem używałam starej gąbki do mycia naczyń – oszczędność ponad wszystko ;)  Niedawno jednak kupiłam pędzel... Pytanie, co lepiej maluje? Zrobiłam mały eksperyment. Jego efekt mnie zaskoczył!

Wybrałam szablon, który miał kilka małych elementów, które miały utrudnić zadanie. Zarówno gąbka, jak i pędzel świetnie sobie z nimi poradziły. Zauważcie jednak, że ściana po prawej ma znacznie bardziej wyraźny kolor. Ten kawałek był malowany gąbką! Tak więc czy opłaca się wydawać pieniądze na specjalne pędzle, jeśli gąbka zrobi to samo, a nawet i lepiej? Przy gąbce jedynym problemem mogą być brudne od farby palce, ale w końcu od czego są rękawiczki lateksowe?

Gwoli ścisłości – gąbka tak jak i pędzel też nigdy nie może być bardzo mokra. Przed malowaniem ściany nadmiar farby musi zostać z niej odciśnięty – w ten sam sposób, jak to polecałam przy pędzlu.


2 sposoby na pnący bluszcz - w domu i ogrodzie

Nasze drzwi główne wychodzą na północ. Słońce dochodzi do nich dopiero w późnych godzinach wieczornych, oczywiście pod warunkiem, że tego dnia nie pada. Czyli ogólnie rzecz biorąc słońce dochodzi do nich tak z 7 dni w roku. Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy mogą ustawić przy swoich drzwiach piękne rośliny doniczkowe – a już zwłaszcza, gdy są to spiralnie przycięte tuje szmaragd. No sami powiedzcie, czy jest coś piękniejszego od drzwi pomalowanych na jakiś ładny kolor i dodatkowo podkreślonych zadbanymi roślinami? Dla mnie nie ma. Dlatego tym bardziej ubolewam nad faktem, że u mnie przy drzwiach rośliny się nie trzymają. Nic a nic.

Próbowałam wielokrotnie. Podlewałam nawozami, dbałam i chuchałam, ale jakiekolwiek by to nie były rośliny, po jakimś czasie i tak zaczynały marnieć. Był już bukszpan, były tuje, drzewka oliwne i kwiaty w wiszących doniczkach. Zrezygnowana rok temu ustawiłam przed wejściem duże latarnie z Ikea. Muszę stwierdzić, że jestem jednak uparta. Wiecie czemu? Bo w tym roku postanowiłam pójść w zupełnie innym kierunku...

kolor_drzwi_142.jpg

Niedawno dostałam momentu olśnienia patrząc na bluszcz, któremu huragan połamał pergolę. Biedak leżał od tamtego czasu na ziemi z połamanymi gałęziami niezdolny do dalszej wspinaczki po drewnianych szczebelkach. Szkoda mi się go zrobiło. Właśnie wtedy wpadła mi do głowy pewna myśl... Wszak nie od dzisiaj wiadomo, że bluszcz+cień=love. Czy spodobałoby się mu w nowym, zaciemnionym miejscu z przodu domu? No i co zrobić, żeby przyjął ładny kształt?

Wymyśliłam sobie coś takiego (oczywiście pod nadzorem mojej wiernej asystentki Holly, która nie odstąpiła mnie tego dnia na krok):

  • 2 metalowe bazy doniczek wiszących
  • drucik
  • doniczka

Doniczki połączyłam drucikiem tak, aby utworzyły kształt koła. Wsadziłam bluszcz i obwinęłam koło jego pędami. Oczywiście na razie jest łyso i nijak się to ma do mojej wizji, wierzę jednak, że tym razem mi się uda, a przed drzwiami będą stały takie dwie śliczne bluszczowe kulki:

Bluszcz zarośnięty w 3 sekundy dzięki sprytnemu Photoshopowi. Chciałam zobaczyć, jak będzie się prezentował w przyszłości (oczywiście zakładając, że mój plan się powiedzie).

Bluszcz zarośnięty w 3 sekundy dzięki sprytnemu Photoshopowi. Chciałam zobaczyć, jak będzie się prezentował w przyszłości (oczywiście zakładając, że mój plan się powiedzie).

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać ten  pomysł we wnętrzach. Zdradzę Wam, że w łazience na oknie trzymam doniczkę z bluszczem, który pnie się po... metalowym wieszaku wygiętym na kształt koła i wsadzonym w ziemię.

 

Jestem ciekawa, czy Wy macie w zanadrzu jakieś ‘sekretne’ rośliny, które dumnie prezentowałyby się od północnej strony w zaciemnionym miejscu? Przyznam się, że oprócz bluszczu nic innego mi do głowy nie przychodzi... 


Wielkanocne ozdoby... dla zapracowanych

Co zrobić, gdy czasu mało, pracy dużo, a chce się mieć ładnie udekorowany dom na Święta? Po pierwsze, czytać bloga InteriorsPL. Po drugie, podążać za wskazówkami, jakie przeczytacie w dzisiejszym poście :)

Jestem w tym miesiącu zalatana. I dosłownie i w przenośni. Dopiero co wróciłam z Paryża, już leciałam do Polski. Dopiero, co wróciłam do domu, a już zaraz Wielkanoc! Dom jest już prawie gotowy na moje świąteczne lenistwo (zostało tylko trzepanie dywanów i mycie okien), ale nadal brakuje w nim wielkanocnych dekoracji! Z pomocą przyszły mi gałęzie. Po ubiegłorocznym Bożym Narodzeniu przekonałam się, jak wspaniale się z nimi pracuje, dlatego po raz kolejny zagościły u nas gałązki drzew. Tym razem w wersji wiosenno-pastelowej. Dekoracja jest urocza, prosta do zrobienia, a do jej wykonania nie będziecie musieli rozbijać świnki-skarbonki!

 

Przygotujcie:

-kwitnące gałązki

-kawałki wstążek i materiałów

-nożyczki

-gorący klej w pistolecie

-malutkie kurczaczki lub zajączki

-ciastka

Kawałki gałązek obklejamy wstążkami i kawałkami materiałów. Przyklejamy do nich zajączki, a na tak udekorowanych gałęziach zawieszamy kolorowe ciastka. Czas potrzebny do wykonania tej dekoracji to pół godziny. Bałagan zrobiony podczas robienia dekoracji: niewielki. Radość z ładnej, własnoręcznie zrobionej dekoracji: ogromna.

Jestem ciekawa Waszych własnoręcznie robionych drobiazgów na Wielkanoc! Nie siedźcie w ukryciu, ujawnijcie swoje zdolności: w komentarzach poniżej umieśćcie zdjęcia swoich arcydzieł. Niech cała Polska zobaczy, jakich utalentowanych mam czytelników :)


Zrób to sama: Prosty i tani sposób na odmianę wyglądu starych ramek

Galeria na ścianie w moim przedpokoju jest już zrobiona, ale nadal brakuje w nich zdjęć i passe-partout, czyli tych białych, papierowych ramek wokół zdjęć. Wpadłam na pomysł, że chcę takich o nietypowym kształcie... Bo wiecie, ja zawsze muszę sobie utrudnić zadanie ;)  Napisałam nawet do dwóch miejsc, które zajmują się ich wyciananiem, ale bez rezultatu. Nie bez powodu mówi się, że potrzeba jest matką wynalazku: postanowiłam zrobić passe-partout własnoręcznie. Nie bylam jednak pewna, czy wyjdzie mi to, co sobie wymyśliłam, dlatego zrobiłam eksperyment. Odmieniłam kilka ramek na próbę, aby zobaczyć, czy moje DIY ma sens.

Moje zasady: ma być tanio, ale nie ma tak wyglądać.

Kupno grubej, dobrej tektury wiąże się z podjęciem kosztów, dlatego postanowiłam użyć grubych kartek papieru, które już miałam w domu. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że użycie samych kartek nie będzie wyglądało najlepiej, dlatego wpadłam na pomysł ‘obicia’ ich materiałem i kawałkami tapet. Rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania!

Najpierw wycięłam kawałek tektury odpowiadający rozmiarami ramce. Na jego środku wycięłam prostokątną dziurę na zdjęcie:


Później wycięłam kawałek materiału trochę większy od kawałka tekury, a pośrodku zrobiłam dziurę z zakładkami:

 

Tekturę obiłam materiałem na dwustronną taśmę klejącą. Gotowe passe-partout przeprasowałam, aby lepiej się prezentowało.

Możliwości widzę tutaj nieograniczone: wstążki, tapety, kawałki gazet, decoupage... Takie passe-partout można udekorować na wiele różnych sposobów! Wykonanie jednego zajmuje zaledwie kilka minut, dlatego nie zwlekajcie i Wy również udekorujcie nimi swoje ramki. Jest to atrakcyjny i jakże prosty do zrobienia pomysł na ożywienie starych ramek i wprowadzenie kropli koloru do nudnego kącika mieszkania. Bez wydawania fortuny i spędzania masy czasu na ich tworzenie, czyli tak, jak wszyscy lubimy – mam rację?

Teraz, gdy już wiem, że mój pomysł ma sens, zabieram się w końcu do pracy nad galerią w hollu. Aż chciałoby się rzec:

- „Czas najwyższy!”

Ciąg dalszy nastąpi...


Jak sprawiłam, że ściana wygląda na wytapetowaną, choć nie jest

Moja srebrna ściana w pokoju gościnnym robi furrorę odkąd pokazałam Wam ją niedawno na zdjęciach kilka dni temu. Dostaję od Was mnóstwo pytań, gdzie kupiłam taką piękną tapetę... Czas zdradzić na forum publicznym mój ogromny sekret (oczywiście Ci, którzy śledzą mnie od jakiegoś czasu już go znają) – to nie tapeta!

 

Dwa lata temu sypialnia przeszła metamorfozę. Tuż przed przemianą była cała w ciepłych brązach i kremach. Owszem, była przytulna, ale brakowało jej jaja (jeśli wiecie o czym mówię). Urządziłam ją najtańszymi szafkami nocnymi z surowego drewna, jakie mogłam znaleźć (dla mieszkających w Irlandii i Angii – Argos ma najlepszą ofertę!) i przemalowałam je po swojemu oszczędzając w ten sposób. Zaoszczędzone pieniądze wydałam na ogromne, czarne lustro z Tk&Maxx. Było OK, ale czułam w kościach, że to wnętrze ma zadatki na coś znacznie fajniejszego...

 

Pewnego, najprawdpopdobniej deszczowego dnia, zabrałam się za projektowanie pokoju od nowa. Łóżko, szafki i lustro miały zostać – resztę chciałam wymienić i zacząć od nowa. Plan był taki: sypialnia miała być elegancka i jasna, z główną ścianą wyglądającą jakby wytapetowaną drogą tapetą. W sklepie internetowym znalazłam przepiękny szablon ‘Casablanca’. W budowlanym znalazłam srebrną farbę. Byłam gotowa.

Najpierw wszystkie ściany pomalowałam złamaną bielą. Jeśli chcecie sprawić, żeby wnętrze wyglądało bardziej ekskluzywnie, zamiast śnieżnobiałej bieli wybierzcie złamaną biel i pomalujcie nią też sufit! Główna ściana, czyli ta za wezgłowiem łóżka, została pomalowana srebrną farbą. Tutaj miałam niemiłą niespodziankę, bo kupując farbę nieznanego mi wcześniej producenta nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak źle będzie mi się nią malowało! Trzy krycia później, a ściana nadal wyglądała, jakby była pomalowana dopiero raz! Zdesperowana chwyciłam się ostatniej deski ratunki – przecierki.

szabloncasablanca142.jpg
szabloncasablanca143.jpg

 

W ruch poszła stara gąbka do mycia naczyń i mój elastyczny nadgarstek (bardzo ważna sprawa, gdy chce się uzyskać naprawdę dobry efekt!). Trzy godziny później skończyłam i skakałam z radości podekscytowana, że w końcu brnę do przodu, raczej niż się cofać. Poza tym nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu wypróbuję nowy szablon!

Samo malowanie szablonem tak dużej powierzchni jest niezwykle czasochłonnym zajęciem, jednak wytrwale, metr po metrze ściana stawała się ‘zaszablonowana’ farbą w kolorze złamanej bieli (tą samą, którą malowałam resztę pokoju), aż w końcu, kilka dni później zakończyłam moje dzieło tworzenia!

szabloncasablanca144.jpg
szabloncasablanca145.jpg

 

W międzyczasie udało mi się dorwać nowe lampki stołowe w promocyjnej cenie. Ich kolor zupełnie nie pasował do mojego projektu, ale ze względu na ich klasyczny kształt nie mogłam przejść obok nich obojętnie – od czego przecież są farby w spray’u (zdradzę Wam, że często tak robię). Szafki nocne przemalowałam na czarno i ozdobiłam najwyklejszymi pinezkami. A co! Jak szaleć, to na całego! Tutaj muszę się przyznać, że to właśnie dlatego darzę taką miłością meble z drewna - latami można odmieniać ich wygląd sprawiając, że zawsze będą pasowały do naszych wnętrz... nawet, jeśli zupełnie zaszalejemy z kolorami.

Efekt końcowy metamorfozy naszej sypialni gościnnej możecie podziwiać poniżej. I co? Teraz, gdy wiecie już, że 'tapeta' to w rzeczywistości szablon, ściana nadal Wam się podoba? A może woleliście pokój z przed zmian?

szabloncasablanca146.jpg
szabloncasablanca148.jpg