Od lat przynajmniej kilka razy w roku latam samolotami. Wizyty rodziny w Polsce, urlopy za granicą, szkolenia... Miałam loty lepsze i gorsze. Turbulencje, opóźnienia, chamstwo współpasażerów, zmęczone stewardessy. Mam wrażenie, że już wszystko widziałam. Latanie (przynajmniej dla mnie) jest stresującym przeżyciem, a o ileż przyjemniej byłoby siedzieć w samolocie, gdyby moi współpasażerowie znali kilka podstawowych zasad savoir vivru. Moglibyśmy uniknąć tylu nieprzyjemnych sytuacji a i lot wtedy nie byłby taki straszny.
- Nie wchodzimy na pokład narąbani jak beka. Po pierwsze osobom siedzącym obok bardzo nieprzyjemnie jest siedzieć w alkoholowych oparach nieświeżego oddechu. Po drugie, kiedyś mój lot był opóźniony prawie pół godziny z powodu awanturujących się pijaków! Zaczęło się niewinnie od wołania stewardess z pytaniem, czy się rozbijemy. Skończyło na krzyczeniu na załogę. Musiała być wezwana straż lotniska, a awanturnicy wyprowadzeni z samolotu. Wtedy nikomu nie było do śmiechu.
- Wyłączamy dźwięki w grach i filmach. Inni mogą chcieć spać!
- Nie puszczamy bąków. Serio mówię. Siedziałam wczoraj obok takiego. W powietrzu unosił się namacalny zielony dymek... Pan powinien dostać się do księgi rekordów Guinessa, bo pierdział z prędkością jednego bąka na dwie minuty! A do toalet jest przecież tylko kilka kroków...
- Cierpliwość ponad wszystko. Stewardessa też człowiek i też może mieć gorszy dzień.
- Nie krzyczymy i nie mówimy podniesionym głosem. Nie zapominajmy, że wokół nas siedzą ludzie, którym może to przeszkadzać. Albo dzieci, które chcą spać. A skoro już jesteśmy przy dzieciach...
- Nie narzekamy na płaczące dzieci. A jeśli nam to tak bardzo przeszkadza, zaopatrujemy się w słuchawki z uspokajającą muzyką. Wszak dzieci nie rozumieją, co się dzieje, są przestraszone lub zwyczajnie zmęczone.
- Nie przepychamy się do wyjścia. Najpierw wychodzą osoby z pierwszych i ostatnich rzędów. Nie widzę sensu w takim przepychaniu się do wyjścia tym bardziej, że i tak wszyscy muszą czekać w kolejce do odprawy paszportowej, a później po bagaż.
- Podczas kasłania zakrywamy usta. To samo podczas kichania lub ziewania. Takie to oczywiste, a jednak nie do wszystkich dociera.
Jedyne, co mi się podoba w lotach do i z Polski, to oklaski po wylądowaniu. Zdaje się, że jesteśmy jedynym narodem, który tak robi!
Czy o czymś zapomniałam? Z jakimi doświadczeniami Wy się spotkaliście? Jakie są Wasze przemyślenia odnośnie latania?