Ja i moja nowa koleżanka

Pamiętacie jeszcze mój poświąteczny post, gdzie pisałam, że Święty Mikołaj przyniósł mi maszynę do szycia (to już prawie dwa miesiące temu, ależ ten czas szybko leci!)? Początkowo bałyśmy się siebie nawzajem, źle nam wychodziła współpraca, ale z moim zapałem i jej chęciami dałyśmy radę i nawiązała się między nami nić sympatii. Teraz jesteśmy już dobrymi koleżankami i obie doczekać się nie możemy, kiedy znowu spędzimy czas w swoim towarzystawie. Ja mam głowę pełną pomysłów, ona umiejętności najlepszej szwaczki ha ha ha, moim zdaniem dobre połączenie :) Jedyne, co mogłoby zakłócić ten miły obrazek jest nasze miejsce spotkań, ale chwilowo się tym nie przejmuję. Widzicie, z braku wolnych stołów w domu, pracujemy na stoliku w salonie. Jest nam tu jednak dobrze, a dodatkową zaletą tego rozwiązania jest telewizor umilający nam czas swoją muzyką. Obecnie pracujemy nad dwoma...hmmm...'projektami'. Na razie nic więcej nie zdradzę, ale zaglądajcie regularnie - już wkrótce je skończę i pokażę Wam zdjęcia efektu końcowego :)

Tak, moje drogie. Wyszło szydło z worka - noszę okulary :) Starość, nie radość :)A teraz zdradzę Wam pewien sekret :) Maszyna i ja polubiłyśmy się dzięki tej Pani poniżej:

Książkę dostałam na Święta od siostry mojego D. i muszę przyznać, że nie wiem, co bym bez niej zrobiła. Jest tu wszystko, co powinno się wiedzieć o szyciu: rodzaje materiałów, ściegi ręczne, ściegi maszynowe, patchworki, i całe mnóstwo innych rzeczy. Książka leży sobie koło maszyny do szycia i przychodzi z pomocą za każdym razem, gdy nie wiem, co dalej :) Pomysł z prezentem trafiony w dziesiątkę :)

Trzymajcie się i do usłyszenia wkrótce,